- Czerwoną linię należy wyznaczyć Iranowi już teraz, zanim będzie za późno - podkreślił Netanjahu w programie "Meet the Press" telewizji NBC. - Jeśli USA tak uczynią, mniejsze będzie prawdopodobieństwo, że Izrael samodzielnie przeprowadzi prewencyjny atak na irańskie instalacje nuklearne - dodał. Izrael domaga się od USA, by wyznaczyły Iranowi nieprzekraczalną granicę w rozwijaniu programu atomowego. Gdyby Teheran mimo to dalej dążył do wyprodukowania bomby atomowej, Izrael i USA miałyby przypuścić atak militarny na irańskie instalacje nuklearne. Administracja Baracka Obamy dotychczas jednak wstrzymywała się od podobnych deklaracji, w zamian podkreślając wagę wysiłków dyplomatycznych. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton podkreśliła w jednej z wypowiedzi, że "USA nie będą wyznaczały terminów w dalszych stosunkach dyplomatycznych z Iranem". Z kolei szef resortu obrony Leon Panetta ocenił, że jeśli Iran postanowi zbudować bombę atomową, USA będą miały nieco ponad rok, żeby go powstrzymać, i potrafią to zrobić. Netanjahu ostrzega Netanjahu ostrzegł w tym tygodniu, że jeśli państwa Zachodu nie wyznaczą Teheranowi nieprzekraczalnej granicy, jego kraj dokona ataku na Iran bez wsparcia USA. Iran odrzuca oskarżenia wspólnoty międzynarodowej o potajemne dążenie do uzyskania broni jądrowej. Twierdzi, że wzbogacony uran jest mu potrzebny jako paliwo do reaktora doświadczalnego służącego celom cywilnym. Rada Bezpieczeństwa ONZ ostrzegła Iran przed kontynuowaniem prac nad programem atomowym w sześciu rezolucjach, z których cztery obwarowane są sankcjami. Sprawa Iranu i sposobu postępowania wobec tego kraju podzieliła Izrael i USA, które dotąd były jego największym sojusznikiem. Niedzielna wypowiedź Netanjahu skierowana bezpośrednio do Amerykanów obnażyła głęboką różnicę zdań między tymi krajami i zwiększa presję na USA - pisze agencja Reutera.