Wcześniej tego dnia główny palestyński negocjator Saeb Erekat zasugerował, że władze Autonomii Palestyńskiej zamierzają rozpocząć na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ starania o międzynarodowe poparcie dla koncepcji niepodległego państwa palestyńskiego ze stolicą we wschodniej Jerozolimie. Wypowiedź Netanjahu komentatorzy odczytali jako reakcję na słowa Erekata, choć izraelski szef rządu bezpośrednio się do nich nie odniósł. Erekat podkreślił, że Palestyńczycy nie zamierzają proklamować niepodległości, a jedynie zbudować poparcie dla takiego posunięcia. Jak dodał, nie opracowano jeszcze ram czasowych dla tej inicjatywy. Mohammed Dahlan, wpływowy członek kierowanej przez prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa partii Fatah powiedział jednak, że gdyby apele do Rady Bezpieczeństwa zakończyły się fiaskiem, np. z powodu sprzeciwu sprzymierzonych z Izraelem Stanów Zjednoczonych, jedną z opcji byłoby jednostronne ogłoszenie przez Palestyńczyków niepodległości i "powszechny, szeroko zakrojony opór przeciwko izraelskiemu osadnictwu". - Nie ma alternatywy dla negocjacji pomiędzy Izraelem i Autonomią Palestyńską, a jakiekolwiek jednostronne działania z jej strony podkopią ramy dotychczasowych ustaleń i wywołają jednostronne działania z naszej strony - oznajmił Netanjahu w Jerozolimie na konferencji poświęconej problematyce bliskowschodniej, w której uczestniczył również były amerykański prezydent Bill Clinton. Abbas wyklucza wznowienie negocjacji pokojowych z Izraelem, dopóki nie dojdzie do całkowitego wstrzymania budowy osiedli żydowskich na okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu, w tym we wschodniej Jerozolimie. Netanjahu godzi się jedynie na ograniczenie osadnictwa. Dyplomatyczne zabiegi o wznowienie negocjacji prowadzi Waszyngton, we wrześniu jednak zraził do siebie Palestyńczyków apelując do Izraela jedynie o ograniczenie osadnictwa na Zachodnim Brzegu, a nie o jego całkowite zahamowanie.