Netanjahu zareagował w ten sposób w środę na antenie izraelskiego radia publicznego na uznaną za groźbę pod adresem Rosji wypowiedź ministra obrony Mosze Jaalona. Szef resortu obrony Izraela oświadczył we wtorek, że ten przeznaczony dla Syrii zaawansowany przeciwlotniczy system rakietowy jeszcze nie opuścił Rosji, a jeśli tak się stanie, "Izrael będzie wiedział, co robić". "Dostaw jeszcze nie było, mam nadzieję, że do nich nie dojdzie. Jeśli jednak, niestety, (S-300) dotrą one do Syrii, będziemy wiedzieć co robić" - powiedział minister Jaalon. Nie ujawnił źródeł swej wiedzy na temat S-300. Tego samego dnia wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow oświadczył, że planowane dostawy systemów S-300 to czynnik stabilizujący, mający zapobiec scenariuszowi interwencji z zewnątrz w trwającym od ponad dwóch lat konflikcie wewnętrznym w Syrii. Podkreślił, że dla strony rosyjskiej najważniejszą sprawą jest zapewnienie warunków dla rozpoczęcia procesu politycznego w Syrii, którego początkiem ma być planowana na czerwiec międzynarodowa konferencja. Riabkow - odnosząc się do pytania o to, na jakim etapie znajdują się dostawy (systemów S-300) - powiedział jedynie, że Rosja z nich nie zrezygnuje. Dodał, że mimo sygnałów zaniepokojenia z różnych stolic, nie ma podstaw, by Moskwa rewidowała swoje stanowisko w sprawie tych dostaw. Zaznaczył, że dostawy systemów S-300 do Syrii są zatwierdzone w kontraktach sprzed kilku lat. Izrael obawia się wzmocnienia syryjskiej obrony przeciwlotniczej. Na początku maja lotnictwo izraelskie dokonało dwóch ataków na cele wojskowe w tym kraju. Władze państwa żydowskiego oficjalnie nie skomentowały tych nalotów. Źródła w zachodnich służbach wywiadowczych przekazały jednak, że celem izraelskich samolotów była partia rakiet Fateh 110 transportowana z Iranu do Libanu dla radykalnego szyickiego ugrupowania Hezbollah.