"Grupa Aryjska" wysyła nie tylko listy ze swastykami i pogróżkami pod adresem swoich kolegów pochodzenia arabskiego lub o skłonnościach homoseksualnych czy sławi dokonania Martina Bormana, prawej ręki Hitlera, ale organizuje także kradzieże broni i materiałów wybuchowych w policyjnych magazynach. Tym samym zaciera się granica między policjantami a bandytami. Nic dziwnego, że miejscowa prokuratura jest lekko przerażona. - A najgorsze jest to, że - jak przyznaje tamtejszy prokurator - nie ma żadnego tropu.