- W czasie kontaktów telefonicznych terroryści powiedzieli, że z dziećmi wszystko jest w porządku i żadne z nich nie ucierpiało - podkreślił szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa (SFB) na Osetię Północną Walerij Adriejew. Terroryści, porozumiewający się przez telefon komórkowy, poprosili o żywność i wodę. Do sztabu operacyjnego w Biesłanie przybył rosyjski lekarz Leonid Roszal, którego napastnicy wskazali jako akceptowanego przez nich negocjatora. Około 9. rano czasu miejscowego, kiedy w szkołach zaczynał się rok szkolny, uzbrojeni napastnicy wdarli się do budynku w mieście Biesłan. Terroryści, których jest najprawdopodobniej 24, przetrzymują w szkole 132 osoby. Rzecznik północnoosetyjskiego MSW Rusłan Ajamow powiedział agencji AP, że ze szkoły zdołało uciec 12 dzieci i jedna osoba dorosła. Podczas zajmowania budynku szkoły dwie osoby zostały zabite. Według AP jedna z nich to ojciec dziecka, który próbował przeciwstawić się porywaczom, a druga to jeden z napastników. Później w szpitalu zmarło siedem osób, które zostały ranne. Terroryści oświadczyli, że "za każdego zabitego bojownika - jak sami się określają - zabiją 50 dzieci, a za rannego - 20 dzieci". Uwolnić współbojowników Terroryści odmówili prowadzenia rozmów z miejscowym muzułmańskim duchownym, muftim Rusłanem Wałgatowem. Zażądali rozmów z szefem władz republiki. Zażądają uwolnienia uwięzionych w sąsiedniej Inguszetii współbojowników. Masowych aresztowań w Inguszetii dokonano po czerwcowych starciach w tej rosyjskiej republice uzbrojonych rebeliantów z siłami rosyjskimi; zginęło wówczas kilkadziesiąt osób. Więcej na ten temat Grupa terrorystów odmawia jakichkolwiek rozmów z władzami, żądając sprowadzenia dwóch wybranych przez siebie negocjatorów. Według rozgłośni "Echo Moskwy", komando chce, by na miejsce przyjechał prezydent sąsiadującej z Osetią i też wchodzącej w skład Rosji Inguszetii, Murat Ziazikow. Napastnicy zażądali również przybycia rosyjskiego lekarza Leonida Roszala, który uczestniczył w roku 2002 w kontaktach z okupującymi teatr na Dubrowce. Więcej na ten temat Dramat w szkole na północnym Kaukazie spowodował, że pilnie z urlopu w Soczi wrócił prezydent Władimir Putin i zwołał na naradę szefów resortów siłowych. 100 trupów w ciągu tygodnia Specjaliści zauważają, że Czeczeni - a nikt nie ma wątpliwości, że to oni zaatakowali - dokonują zamachów bombowych seriami i jak piszą dzisiaj rosyjskie "Wiedamosti" kolejne uderzenie jest bardzo prawdopodobne. Tym bardziej, że oprócz dwóch terrorystek, które przed tygodniem nad Rosją wysadziły w powietrze dwa samoloty pasażerskie, do Moskwy mogły przeniknąć jeszcze co najmniej dwie Czeczenki. Na początku tygodnia pisały o tym "Izwiestia". Wczoraj czarny scenariusz zaczął się sprawdzać. Więcej na ten temat Jednak czeczeńscy rebelianci oficjalnie potępili dziś akcję terrorystów, którzy w Północnej Osetii zajęli szkołę i wzięli do niewoli kilkuset uczniów. Ich strona internetowa nazywa tę akcję "nieludzką". "100 trupów w ciągu tygodnia" - takim dramatycznym tytułem podsumowuje trzy zamachy terrorystyczne dziennik "Gazeta". Rosyjska prasa nie ma wątpliwości, że te zamachy mają związek z sytuacją w Czeczenii, głównie z niedzielnymi wyborami prezydenta, które według obserwatorów były farsą. Więcej na ten temat Wczoraj w zamachu samobójczym w centrum rosyjskiej stolicy zginęło 10 osób, a ponad 50 zostało rannych. Więcej na ten temat Do Osetii przez Inguszetię Bojownicy, którzy zajęli szkołę w Osetii Północnej, należą do "inguskiego dżamatu" ściśle związanego z czeczeńskim komendantem polowym Szamilem Basajewem - twierdzą anonimowe źródła w tzw. strukturach siłowych Inguszetii. Według agencji Ria Nowosti, akcją w Biesłanie może dowodzić Doku Umarow, jeden z komendantów działających w Czeczenii. Jak twierdzą rosyjskie służby specjalne, Umarow dowodził czerwcową akcją w Inguszetii. Dwustuosobowy oddział czeczeńskich i inguskich rebeliantów dokonał wówczas najazdu na Nazran - stolicę Inguszetii, w którym zginęło 100 osób. Rebelianci zajęli główne punkty w mieście i urządzili polowanie na przedstawicieli władz rosyjskich. Inguskie siły bezpieczeństwa są przekonane, że w Biesłanie też mają do czynienia z Umarowem. - To, że bojownicy wysuwają żądania nie do spełnienia, świadczy, że podstawowym celem terrorystów jest uwolnienie bojowników, zatrzymanych w czasie najazdu na Inguszetię. Ponad 80 proc. napastników, którzy atakowali obiekty władz państwowych, było Inguszami - powiedział informator agencji Ria Nowosti. Do Osetii Północnej bojownicy mogli dostać się z Inguszetii, gdyż granica administracyjna między obu republikami praktycznie jest niekontrolowana - dodał. Zobacz raport specjalny: Dramat w szkole