Od początku kwietnia w Iraku zginęło 70 żołnierzy koalicji i co najmniej 700 irackich bojowników - ujawniło dziś dowództwo wojsk USA. Amerykanie przyznali, że ciągle trudno jest ocenić ilość ofiar wśród cywilów. Wiadomo, że wśród 1200 rannych jest przeszło 240 kobiet i około 200 dzieci. Irakijczycy rozmawiają, koalicja czeka - Koalicja dowodzona przez USA próbuje za pośrednictwem umiarkowanych przywódców szyickich dojść do porozumienia z szyickim radykałem Muktadą al-Sadrem - taką informację podał Reuterowi Mosen al-Hakim, który jest synem przywódcy Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej (SCIRI) w Iraku Abel Aziza al-Hakima. SCIRI to największe ugrupowanie irackich szyitów. Mosen al-Hakim powiedział, że pośredniczy w rozmowach między Amerykanami a ludźmi al-Sadra. Poinformował, że toczą się one w Nadżafie, świętym mieście szyitów w polskiej strefie stabilizacyjnej, i że odbyło się już pięć rund negocjacji. Odmówił podania listy żądań obu stron, ale powiedział, że spodziewa się zawarcia porozumienia już wkrótce. Mediator z ramienia szyickiej partii Dawa, Adnan al-Asadi, powiedział AFP, że dziś lub jutro oczekuje zgody ze strony koalicji na podpisanie wynegocjowanego porozumienia, które ma zakończyć serię inspirowanych przez al-Sadra wystąpień przeciwko siłom koalicji w szeregu miast. Powiedział on, że "to Amerykanie powierzyli sprawę mediatorom" i że wierzy w zgodę USA na porozumienie. Na znak dobrej woli żołnierze amerykańscy wycofali się częściowo z Faludży. Według al-Asadiego, porozumienie przewiduje, że al-Sadr zobowiąże się do niełamania prawa, szanowania porządku prawnego i instytucji państwowych. W piątek stosowny apel miałby wygłosić osobiście podczas piątkowego kazania. Z kolei bojówki al-Sadra, zwane Armią Mahdiego, miałyby opuścić swoje pozycje i rozbroić się. Zarzutami karnymi, jakie ciążą na al-Sadrze, miałby się zająć iracki wymiar sprawiedliwości. W praktyce oznacza to, że rozstrzygnięcie spraw, w tym o zabójstwa, odwlekłoby się, a ewentualny wyrok zapadłby już po przejęciu przez Irakijczyków władzy w Iraku 30 czerwca tego roku. Sama koalicja podkreśla, że nie chce rozmawiać z ludźmi al-Sadra, którego uznała za "wyjętego spod prawa". Oczekuje jednak, że bojówki milicji Sadra zwanej Armią Mahdiego wycofają się z wszystkich zajętych przez siebie posterunków policyjnych i siedzib miejscowej administracji w części Karbali, Kufie, Nadżafie i innych miastach środkowego południa Iraku. Z doniesień agencyjnych wynika, że sadryści zaczęli się już wycofywać się z zajętych w poprzednich dniach pozycji w Nadżafie. - Sadryści muszą (...) złożyć broń. Takie jest stanowisko koalicji - powiedział w Obozie Babilon Ryszard Krystosik, doradca polityczny gen. Mieczysława Bieńka. Dodał, że to "stanowcze przeciwdziałanie ze strony koalicji" sprawiło, że sadryści zastanawiają się teraz, co dalej robić. Gen. Bieniek wyraził nadzieję, że fala ataków na wojska koalicyjne będzie stopniowo opadać. Powiedział, że decydujących będzie kilka najbliższych dni. W jego przekonaniu al- Sadr tak naprawdę nie może liczyć na wiele poparcia wśród Irakijczyków. Mimo to dowódca sił koalicji w Iraku gen. Ricardo Sanchez powiedział, że zadaniem koalicji jest "schwytanie albo zabicie" al-Sadra, który jest ścigany m.in. za zabójstwo. Względnie spokojny dzień w Iraku W Faludży, mimo trwającego tam od soboty zawieszenie broni, dzisiejszej nocy doszło do starć. Dowództwo sił koalicji podkreśla, że żołnierze walczą tam tylko w obronie własnej, ale zdaniem Irakijczyków, to właśnie Amerykanie złamali rozejm. Oblężenie Faludży trwa już ponad tydzień. Niespokojnie rozpoczął się dzisiejszy dzień także w Bagdadzie. W centrum miasta, w tak zwanej Zielonej Strefie, w której mieści się amerykańska administracja, doszło do dwóch lub trzech głośnych eksplozji. Nad miastem widać słup dymu. Zielona Strefa już wcześniej była celem ataków rakietowych i moździerzowych, przeprowadzanych przez irackich bojówkarzy. Po południu amerykańscy żołnierze wspierani przez czołgi i pojazdy opancerzone otoczyli Uniwersytet Mustansirija w Bagdadzie i zaapelowali do uzbrojonych studentów, by złożyli broń - poinformowali świadkowie. - Rzućcie broń i opuście kampus - wykrzykiwali przez głośniki Irakijczycy pracujący z siłami amerykańskimi. Nie jest jasne, co doprowadziło do napiętej sytuacji. Istnieje przekonanie, że uzbrojeni studenci są zwolennikami radykalnych grup szyickich, których wpływy znacznie się nasiliły. Z kolei w ataku, do którego doszło wczoraj w okolicach Samarry, na północ od Bagdadu, zginął jeden amerykański żołnierz, a czterech innych zostało rannych. Znacznie lepiej jest w Karbali w polskiej strefie stabilizacyjnej - donoszą specjalni wysłannicy RMF do Iraku. Zawieszenie broni trwa tam od trzech dni. Do miasta przybyło ponad milion osób na obchody szyickiego święta Arbain. Bojówki al-Sadra zapowiedziały, że nie będą prowadzić żadnych działań aż do północy, by wszyscy pielgrzymi mogli opuścić miasto. Żołnierze boją się, że jest zbyt spokojnie - obawiają się, że bojówkarze mogą przygotowywać dużą akcję. Relacja Przemysława Marca i Jana Mikruty: Policja iracka przejęła dzisiaj kontrolę nad świętym miastem szyitów, Nadżafem, w polskiej strefie stabilizacyjnej w Iraku. Jak poinformował szef policji, Ali al-Jaseri, stało się to w wyniku porozumienia między siłami koalicyjnymi a zwolennikami radykalnego duchownego szyickiego Muktady al-Sadra. W myśl porozumienia, bojówki al-Sadra opuszczają posterunki policji i siedziby władz w Nadżafie w polskiej strefie Iraku. To częściowe spełnienie żądań koalicji. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo w mieście przejmuje policja iracka, która już rozpoczęła rozmieszczanie swych jednostek na wszystkich posterunkach w mieście po wycofaniu się sadrowskich bojówek. Nie chcą walczyć przeciw swoim Batalion nowej armii irackiej odmówił kilka dni temu udania się do Faludży i wsparcia tam amerykańskich marines walczących o przejęcie kontroli nad miastem. Irakijczycy nie chcą walczyć przeciw swoim. Wiadomość o odmowie podał amerykański generał Paul Eaton, cytowany przez dziennik "Washington Post". Według niego, żołnierze batalionu oświadczyli, że zaciągnęli się do nowej armii irackiej nie po to, by walczyć ze swymi rodakami. "(Eaton) nie chciał nazwać tego buntem, a raczej 'błędem dowodzenia'" - napisał dziennik. Generał, nadzorujący nowo tworzone siły irackie, podał, że liczący 620 żołnierzy 2. batalion odmówił walki w poniedziałek, gdy w drodze do Faludży został ostrzelany na przedmieściach Bagdadu. Naczelny dowódca sił USA w Iraku generał Riccardo Sanchez ocenił, że incydent pokazał, że na drodze do budowy irackich sił zbrojnych występują trudności, które trzeba będzie pokonać. - Ten jeden szczególny przypadek wykazał, że strukturach irackich sił bezpieczeństwa występują pewne istotne problemy, które powstały w ciągu ostatnich 6 miesięcy - powiedział Sanchez w programie "Spotkanie z prasą" amerykańskiej telewizji NBC.