Pillay zaapelowała do chińskich władz, "by niezwłocznie odniosły się do wieloletnich krzywd, które doprowadziły do alarmującej eskalacji dramatycznych form protestu, w tym samopodpaleń, na terenach zamieszkanych przez Tybetańczyków". - Stabilności społecznej w Tybecie nie da się osiągnąć przez zaostrzone środki bezpieczeństwa i tłumienie praw człowieka - podkreśliła. Wezwała także rząd w Pekinie, by szanował prawo obywateli do pokojowych zgromadzeń i swobodnego wyrażania poglądów, a także by uwolnił wszystkich aresztowanych za korzystanie z tych praw. Od marca na terenach zamieszkanych przez ludność tybetańską dokonano ok. 60 samopodpaleń. Wśród ofiar jest siedmiu Tybetańczyków, którzy podpalili się w ostatnich dwóch tygodniach, protestując przeciwko - jak podkreślali - opresyjnym rządom Chin w regionie Himalajów. Ministerstwo spraw zagranicznych Chin nie wydało w tej sprawie komentarza. W przeszłości władze nazywały osoby dokonujące samopodpaleń terrorystami i przestępcami, wielokrotnie oskarżały też przebywającego na uchodźstwie tybetańskiego przywódcę duchowego dalajlamę o podżeganie do tych desperackich czynów.