- Jestem pełen optymizmu i zaufania, że dotrzymamy terminu roku 2014, bowiem jesteśmy świadkami szybkiego rozwoju zdolności afgańskich sił bezpieczeństwa - powiedział sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. NATO od 2003 r. stoi na czele międzynarodowych, liczących ok. 150 tys. żołnierzy Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie. Optymizm Rasmussena niuansowała amerykańska delegacja na szczycie, podkreślając, że USA na razie nie mogą zobowiązać się do zakończenia działań zbrojnych przeciwko talibom przed 2015 r. - My jesteśmy Stanami Zjednoczonymi. Chcemy podejmować własne decyzje oparte na naszej własnej ocenie sytuacji - powiedział w kuluarach szczytu wysoki rangą przedstawiciel administracji USA, cytowany przez Reutersa. To wynik wewnętrznej presji na Baracka Obamę, krytykowanego przez opozycyjnych Republikanów za wyznaczenie lipca przyszłego roku jako terminu rozpoczęcia operacji wycofywania amerykańskich oddziałów. Świadom amerykańskich zastrzeżeń, Rasmussen zaznaczył na swojej konferencji prasowej: "Ten proces musi być warunkowy, dyktowany nie tylko kalendarzem. Musimy się upewnić, że nie opuścimy Afganistanu przedwcześnie i że afgańskie siły bezpieczeństwa są w stanie przejąć odpowiedzialność za kraj". Dodał, że jeśli rozwój sytuacji na to pozwoli, "nie widzi sił ISAF w misjach bojowych w Afganistanie po roku 2014", ale Afgańczycy nie zostaną pozostawieni sami sobie. - Mówiąc wprost: jeśli talibowie albo ktokolwiek inny spodziewa się, że nagle znajdziemy się poza Afganistanem, to mogą o tym zapomnieć. Zostaniemy tak długo, jak będzie to konieczne, by zakończyć naszą pracę - powiedział Rasmussen. Po przekazaniu odpowiedzialności za bezpieczeństwo we wszystkich 34 prowincjach, międzynarodowe wojska skupią się na wsparciu afgańskich władz i szkoleniu wojska i policji - co gwarantuje długoterminowa umowa partnerska podpisana w sobotę przez Rasmussena z prezydentem Afganistanu Hamidem Karzajem, który w pełni popiera przyjęty harmonogram. Drugi przyjęty w Lizbonie dokument stwierdza, że ocena, gdzie i kiedy odpowiedzialność może być przekazana, spoczywa zarówno na Afgańczykach, jak i na ISAF. - Przekazanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo powiedzie się - powiedział w Lizbonie afgański prezydent. - Otrzymałem silne zobowiązanie wspólnoty międzynarodowej, oparte na wysiłku afgańskiego ludu. Jedno z drugim zapewni nieodwracalny, skuteczny proces przekazywania władzy". - Formacja sił bezpieczeństwa jest kluczowa dla powodzenia procesu przekazywania odpowiedzialności - tłumaczył Rasmussen. Jego zdaniem, szkolenia idą szybciej niż wynikało to z planów: afgańskie siły liczą już 260 tys. funkcjonariuszy i żołnierzy, a w październiku przyszłego roku mają osiągnąć liczebność 300 tys. W niektórych operacjach bojowych przeciwko talibom, połowę żołnierzy stanowią Afgańczycy. Przejmowanie odpowiedzialności przez Afgańczyków zacznie się w 10 lat od rozpoczęcia amerykańskiej operacji w Afganistanie po atakach z 11 września 2001 r. Ambitny - biorąc pod uwagę obecną skalę ataków i liczbę ofiar - harmonogram ma zezwolić na stopniową redukcję około 150 tys. zagranicznych żołnierzy z ponad 40 krajów wchodzących w skład dowodzonych przez NATO sił ISAF. Od początku roku zginęło w Afganistanie 654 żołnierzy; od początku operacji - 2,2 tys. Polska chce doprowadzić do zmiany charakteru polskiej misji wojskowej w Afganistanie - z bojowej na szkoleniową - w 2012 roku. Według polskiego MSZ, Polska cały czas konsultuje z sojusznikami termin wycofania naszych wojsk z Afganistanu. - Władze afgańskie zaapelowały do sojuszu, aby nie zostawiał Afganistanu samemu sobie po roku 2014 - powiedział na marginesie szczytu NATO minister obrony narodowej Bogdan Klich. Minister potwierdził, że ocena, które prowincje mają być przekazane w jakiej kolejności, nie będzie się opierać na kalendarzu, lecz na wspólnej ocenie sytuacji w poszczególnych rejonach. - Nie ma w tej chwili żadnej precyzyjnej mapy drogowej, które prowincje w pierwszej kolejności, które w drugiej, które w kolejnych; to będzie wypracowywane po dzisiejszym szczycie - powiedział Bogdan Klich.