- Uważamy, że tego rodzaju "działałność pokojowa", gdy agresor jest odbudowywany - agresor, którego wcześniej hojnie zaopatrywano w sprzęt - jest czynnikiem prowokującym do przeprowadzenia kolejnego blitzkriegu - oświadczył Nogowicyn na briefingu w Moskwie. Generał zapowiedział, że rosyjscy wojskowi będą proponować władzom politycznym Rosji "konkretne, adekwatne kroki, których celem będzie neutralizacja takiego zagrożenia". Zdaniem Nogowicyna Gruzja nie porzuciła nadziei na rozwiązanie konfliktu w Osetii Południowej przy użyciu siły. - Strona gruzińska kontynuuje przegrupowywanie wojsk i odbudowuje ich zdolność bojową. Wszystko wskazuje na to, że władze w Tbilisi nie zrezygnowały ze swych agresywnych zamiarów - powiedział. Nogowicyn poinformował, że jednostki rosyjskie pozostaną w strefie bezpieczeństwa wokół Osetii Południowej tak długo, jak Moskwa uzna za stosowne. - Czas pokaże. To zależy od rozwoju sytuacji politycznej - powiedział, zapytany przez dziennikarzy o czas pozostania sił rosyjskich w tej strefie buforowej. Zaznaczył, że Rosja będzie nalegać, by gruzińskie samoloty nie miały prawa latać nad tą strefą. Generał sprecyzował, że w strefie bezpieczeństwa powstaną dwie linie posterunków, których w sumie będzie 18. Ich obsada wyniesie 272 żołnierzy. W skład strefy - jak powiedział - nie wejdzie miasto Gori. Według Nogowicyna, który powołał się na przechwycone w Gruzji dokumenty, w okolicach Gori strącono cztery rosyjskie samoloty - trzy Su-25 i jeden Tu-22 - przy użyciu pocisków ziemia-powietrze Buk M1, dostarczonych stronie gruzińskiej przez Ukrainę. Jak dodał, rosyjskie siły pokojowe dysponują też mandatem do działania w strefie bezpieczeństwa wokół innego separatystycznego regionu Gruzji - Abchazji. Obejmuje ona m.in. gruzińskie miasto Senaki, gdzie znajduje się duża baza wojsk gruzińskich. Nogowicyn zapowiedział, że Rosja nie zamierza oddawać zdobytych w Gruzji łupów wojennych, choć część zamierza zutylizować. - Jest takie pojęcie: łup wojenny, tym bardziej że strona gruzińska po prostu porzuciła te góry broni - powiedział. - My tej broni nie potrzebujemy i duża jej część zostanie zutylizowana. Odrzucił przy tym twierdzenia, że żołnierze rosyjscy dopuszczali się w Gruzji grabieży, nazywając je "zwykłą kaczką dziennikarską".