Po środowej, inauguracyjnej "roboczej kolacji" poinformowano, że szefowie państw i rządów 26 krajów nie osiągnęli porozumienia co do zaoferowania Ukrainie i Gruzji planu działań na rzecz członkostwa, określanego angielskim skrótem MAP (Membership Action Plan). - Byłbym szczęśliwy, gdyby się okazało, że jestem w błędzie, ale nie oczekują MAP dla Gruzji i Ukrainy - powiedział po inaugurującym trzydniowy szczyt bukareszteński przyjęciu rzecznik James Appathurai. Wszystko wskazuje na to, że zgodnie z sygnałami wysyłanymi przed szczytem plany rozszerzenia NATO o te dwa państwa zablokowały już na wstępie Francja i Niemcy, chcące nie dopuścić do pogłębienia kryzysu w stosunkach z Rosją, która sprzeciwia się dalszej ekspansji NARO na wschód. Paryż i Berlin podkreślają, że jest za wcześnie na wprowadzanie Ukrainy i Gruzji na ścieżkę prowadzącą do członkostwa, gdyż na Ukrainie poparcie dla tej idei nie przekracza 30 procent, a z kolei Gruzja nie kontroluje całego swego terytorium, w związku z zamrożonym od lat konfliktem z wspieranymi przez Rosję separatystami. Rzecznik Appathurai starał się złagodzić wrażenie, że Rosja odniosła sukces blokujący decyzje w sprawie dwu czarnomorskich sąsiadów. Podkreślił, że sojusznicy są jednomyślni co do odrzucania jakiegokolwiek weta czy choćby oddziaływania z zewnątrz. Niemniej, obserwatorzy przypominają w tym kontekście sformułowane kilka dni temu przez prezydenta Gruzji Michaiła Saakaszwili ostrzeżenie, że odmowa zaproszenia jego kraju będzie w praktyce równała się polityce "appeasementu" czyli "załagodzenia" Rosji, które to pojęcie ma bardzo złe konotacje historyczne, z okresu tuż przed 2. wojną światową. Obecnie przywódcy państw członkowskich NATO zgromadzeni w stolicy Rumunii będą starali się pocieszyć w jakiś sposób rządy Ukrainy i Gruzji - przypuszcza Reuter.