"Kroki podejmowane w celu wzmacniania 'wschodniej flanki' NATO, powiększania obecności wojskowej i infrastruktury w regionach graniczących z Rosją rozmywa postanowienia Aktu Stanowiącego" - oświadczyło MSZ. Oceniło, że stacjonowanie sprzętu NATO "niezależnie od celów, w jakich jest on wykorzystywany, stanowi stałą obecność wojskową, a fakt, że personel, który wykorzystuje sprzęt formalnie będzie podlegał rotacji, nie ma zasadniczego znaczenia". "Uważamy za niebezpieczne próby obejścia Aktu Stanowiącego (...). Dostrzegamy w tym dążenie Sojuszu do legitymizowania przygotowań wojskowych w pobliżu granic Rosji, które w połączeniu z aktywnością wojskową poszczególnych krajów Sojuszu zmienia rozkład sił w Europie" - głosi oświadczenie rosyjskiego ministerstwa. Mówiąc o "obecnych negatywnych tendencjach" MSZ Rosji oświadczyło, iż są one "bezpośrednim rezultatem" wieloletniej polityki NATO, którą określiło jako "destrukcyjną". Za cel tej polityki MSZ Rosji uznało "osiągnięcie dominacji wojskowo-politycznej w sprawach europejskich i międzynarodowych". Ministerstwo przypomniało, że w tych dniach przypada 20. rocznica podpisania Aktu Stanowiącego NATO-Rosja, co nastąpiło w Paryżu 27 maja 1997 roku. Na szczycie NATO w Warszawie w lipcu 2016 roku sojusznicy zdecydowali o wzmocnionej wysuniętej obecności wojskowej na wschodniej flance Sojuszu przez rozmieszczeniu czterech batalionowych grup bojowych liczących po około 1000 żołnierzy w Polsce i krajach bałtyckich. Każdy batalion ma tzw. państwo ramowe, odpowiedzialne za wystawienie większości sił i dowodzenie całością. Obecność ta ma obecnie charakter ciągły i rotacyjny. Jak mówił sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg po spotkaniu rady NATO-Rosja po lipcowym szczycie, zwiększenie obecności żołnierzy Sojuszu na jego wschodniej flance jest bezpośrednią odpowiedzią na działania Rosji na Ukrainie, w tym aneksję Krymu. "Przed Krymem zwiększenia naszej obecności na Wschodzie nie było w naszym planie" - mówił wówczas Stoltenberg. Z Moskwy Anna Wróbel