Gazeta wyjaśnia, że ktoś usiłował wydrapać z granitowej płyty słowo "zamordowanych". Wiele wskazuje na zorganizowaną na szerszą skalę akcję, gdyż podobnego aktu wandalizmu dopuszczono się na innym postawionym w tej okolicy przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pomniku w Płotyczy. "To bardzo smutne i zarazem zastanawiające wydarzenie, bo z jednej strony mamy na Ukrainie do czynienia z gestami w rodzaju wyciągniętej do pojednania ręki, a z drugiej takie akty wandalizmu wymierzone w miejsca pamięci" - wskazuje Ewa Siemaszko, historyk badająca zbrodnie ukraińskich nacjonalistów. "Strona polska nie może na te akty przymykać oczu, gdyż zachodzi podejrzenie, że im bliżej lipcowych obchodów 70. rocznicy ludobójstwa na Kresach, tym może być ich więcej. Nasze placówki dyplomatyczne powinny domagać się wszczęcia śledztwa przez służby ukraińskie" - dodaje. "Nasz Dziennik" dodaje, że pomniki na zbiorowych mogiłach mieszkańców Ihrowicy (92 zamordowanych), Berezowicy Małej (ok. 130 zamordowanych), Łozowej (120 ofiar pogrzebanych na cmentarzu w Szlachcińcach) i Płotyczy (43 zamordowanych) odsłonięto w maju 2008 roku. Były to pierwsze upamiętnienia ofiar ukraińskich nacjonalistów na Podolu, gdzie w tzw. drugiej fali banderowskiego ludobójstwa zginęło ok. 60 tys. osób. Wcześniej na Wołyniu OUN-UPA wymordowała ok. 80 tys. Polaków. Więcej - w "Naszym Dzienniku".