Z relacji lokalnego portalu Thairath wynika, że Rattanawadee mieszkała z dziadkami w wynajmowanym mieszkaniu. W poniedziałek 12-latka źle się poczuła i poprosiła babcię o wcześniejsze odebranie ze szkoły. Po dotarciu do domu nastolatka chciała naładować swój telefon. Weszła do swojego pokoju i podniosła kabel od ładowarki podłączonej do prądu. To wtedy jej 58-letnia babcia usłyszała "głośny huk". "Gdy weszła do pokoju jej oczom ukazał się przerażający widok - jej wnuczka leżała na podłodze, trzęsła się po dotknięciu odkrytej części przewodu elektrycznego" - przekazał "Daily Mail". Na ratunek było za późno Babcia dziewczynki natychmiast wyłączyła zasilanie w całym domu, ale na ratunek było już za późno - nastolatka przestała się ruszać. Zgon dziecka potwierdził zespół pogotowia ratunkowego, który przybył na miejsce. - Nie widziałam co się stało. Myślę, że poraził ją prąd, bo złapała za niezabezpieczony fragment kabla - przekazała przerażona babcia dziewczynki. Policja nie wszczyna dochodzenia Policja zabezpieczyła znalezione dowody, ale nie planuje wszczynać dochodzenia - zdarzenie uznano za nieszczęśliwy wypadek. Rodzina 12-latki przygotowuje się do pogrzebu. "Daily Mail" przypomina, że w zeszłym tygodniu mężczyzna z Bangkoku został śmiertelnie rażony prądem w swoim łóżku, gdy ładował telefon. Śledztwo wykazało, że podłączył on kabel bezpośrednio do gniazdka, nie używając adaptera.