Całe zdarzenie miało miejsce w maju, ale brytyjska policja dopiero teraz ujawniła nagrania z pościgu. W ostatni poniedziałek (23 listopada) Dragoi przyznał się przed sądem do stawianych mu zarzutów: niebezpiecznej jazdy, niezatrzymania się na polecenie policji, prowadzenie bez prawa jazdy i opłaconego ubezpieczenia. Kolejne posiedzenie w sprawie motocyklisty wyznaczono na 21 stycznia. Nie miał uprawnień 20 maja około godz. 21.20 policjanci z londyńskiej Metropolitan Police Service jechali na interwencję w dzielnicy Londynu Haringey, gdy drogę przecięła im duża grupa motocyklistów, jadąca z nadmierną prędkością. Policjantom udało się spisać numer rejestracyjny tylko jednego z pojazdów - tego, którym kierował Dragoi. Po jego szybkim sprawdzeniu w bazie danych okazało się, że tablica rejestracyjna jest fałszywa. Później potwierdzono, że 19-latek jest właścicielem motocykla, ale nie ma uprawnień do kierowania pojazdem i ważnego ubezpieczenia. Gdy policjanci ruszyli w pościg za nastolatkiem, ten zaczął przyspieszać. Ostatecznie niezbędna okazała się pomoc śmigłowca Krajowej Służby Lotniczej (National Police Air Service). Akcja była nagrywana przez pokładową kamerę. "Narażał siebie i innych" Podczas ucieczki 19-latek ignorował czerwone światła i przejeżdżał przez kolejne skrzyżowania. Często też zmieniał pasy i poruszał się pod prąd. W pewnym momencie udało mu się zgubić radiowozy. Pościg kontynuowano z powietrza. Tymczasem kierowca nie zwracał uwagi na ograniczenia prędkości - w strefie ruchu do 20 mph (ok. 32 km/h), jechał z prędkością przekraczającą 110 km/h. Po tym, jak wjechał na autostradę M1, rozwinął prędkość do 180 mph (290 km/h). Nastolatkowi udało się dojechać do hrabstwa Buckingamshire, gdy zdał sobie sprawę, że kończy mu się paliwo. Po tym, gdy przejechał zjazd, zatrzymał motocykl na poboczu, po czym zawrócił i pod prąd wjechał na stację paliw. Zanim jednak udało mu się uzupełnić bak, na miejsce dotarli funkcjonariusze. Dragoi został zatrzymany po 30 minutach obławy. - Pomimo pościgu kontynuował niebezpieczną jazdę, nawet wtedy, gdy w jego pobliżu nie było radiowozów. Od pewnego momentu śledził go śmigłowiec. Wcześniej nie zatrzymywał się na wezwania policji, tym samym narażając siebie, innych uczestników ruchu, a także niewinnych przechodniów na poważne niebezpieczeństwo - skomentował sierż. Tony McGovern, który dokonał zatrzymania.