Wiadomo już, że na urząd będzie kandydował były premier palestyńskiego rządu i obecny przewodniczący Organizacji Wyzwolenia Palestyny - Mahmud Abbas, którego kandydaturę wysunął arafatowski ruch Al-Fatah. Po południu palestyńscy bojownicy wtargnęli w Gazie do namiotu dla żałobników, składających kondolencje po śmierci Jasera Arafata, i zaczęli strzelać, wyrażając protest przeciw obecności Mahmuda Abbasa. Następcy palestyńskiego przywódcy, który miał przyjmować kondolencje, nic się nie stało. Jego ochrona odpowiedziała ogniem. Zginęło dwóch członków palestyńskich sił bezpieczeństwa. Zamieszanie wybuchło, gdy zamaskowani bojownicy z arafatowskiego Fatahu podbiegli do namiotu i zaczęli strzelać w powietrze. W namiocie, prócz Abbasa, był też dawny wpływowy doradca Arafata, Mohamed Dahlan. Ochrona wciągnęła Abbasa do namiotu i rzuciła go na ziemię dla bezpieczeństwa. Żałobnicy próbowali chować się za plastikowymi krzesłami. Bojownicy wołali: "Abbas i Dahlan to agenci Amerykanów" i "Nie dla Abu Mazena". (Abu Mazen to wojenny pseudonim Abbasa.) Po kilkuminutowej strzelaninie okazało się, że dwóch ochroniarzy nie żyje, a pięć osób jest rannych - podały źródła medyczne. Według hiszpańskiej agencji EFE, do namiotu wtargnęli ludzie szefa palestyńskich służb informacyjnych Musy Arafata. Szef izraelskiej dyplomacji wypowiedział się dzisiaj przeciwko udziałowi Palestyńczyków z Jerozolimy Wschodniej w wyborach. Według niego uczestnictwo palestyńskich mieszkańców wschodniej części miasta w elekcji nowego prezydenta Autonomii może wpłynąć na przebieg negocjacji w sprawie ostatecznego statusu Jerozolimy. - Udział w wyborach arabskich mieszkańców Jerozolimy będzie problematyczny, ponieważ Jerozolima jest stolicą państwa Izrael - powiedział minister.