Zadanie brzmi prosto: uderzyć planetoidę za pomocą sondy, aby zmienić jej trajektorię. Ale jeszcze 24 lata temu taki scenariusz mógł co najwyżej być inspiracją dla hollywoodzkich reżyserów filmów katastroficznych. 27 września okaże się, czy te kinowe fantazje staną się faktem. Godziny dzielą wystrzeloną 24 listopada 2021 roku sondę DART od zakończenia swojej misji w widowiskowym stylu. Celem naukowców z NASA jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy uratowanie ludzkości przed nadciągającą z kosmosu zagładą jest możliwe. To pierwsza tego typu misja. Amerykańscy eksperci chcą, aby 11 milionów kilometrów od Ziemi długa na 19 metrów sonda uderzyła tak mocno jak to tylko możliwe w cel, który rozpozna dopiero na 50 minut przed rozbiciem. Na szczęście dla ludzkości, mknąca przez kosmiczną przestrzeń skała nie znajduje się obecnie na kolizyjnym kursie z naszą planetą, a eksperyment nie skieruje jej przypadkowo w tę stronę. Uczta dla astronomów. Koniec ambitnej misji sondy DART Ziemskie teleskopy będą mogły natomiast obserwować chwilę zderzenia, w tym supernowoczesny teleskop Webba. Naukowcy sądzą, że aby "skorygować" tor planetoidy, by uniknąć kolizji z Ziemią, wystarczy tylko nieznacznie zmienić jej prędkość. Jest jeden warunek - trzeba to zrobić z odpowiednim wyprzedzeniem. Tę teorię ma zweryfikować misja "Double Asteroid Redirection Test" (w skrócie DART, czyli po ang. "strzałka"), uderzając w planetoidę Dimorphos z prędkością ponad 20 tys. km/h. To powinno wystarczyć na zmianę jego orbity wokół znacznie większego sąsiada - asteroidy Didymos - o zaledwie kilka minut każdego dnia. NASA obiecuje, że ważąca 570 kg sonda zdąży jeszcze przesłać kilka spektakularnych zdjęć podczas zbliżania się do celu. "DART jest pierwszą misją testową obrony planetarnej, która ma zademonstrować, jak statek kosmiczny wbija się w planetoidę, aby nieznacznie przesunąć jej pozycję w kosmosie" - wyjaśniła dr Nancy Chabot z Laboratorium Fizyki Stosowanej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, która kieruje misją dla NASA. Gdyby obiekt podobny do Dimorphosa uderzył w Ziemię, mógłby pozostawić krater o średnicy około jednego kilometra i głębokości kilkuset metrów. Uszkodzenia w pobliżu miejsca kolizji byłyby katastrofalne.