Astronauta polskiego pochodzenia, Scott Parażyński został przymocowany do przedłużonego automatycznego ramienia Stacji. Najmniejsza niedokładność w sterowaniu tym ramieniem i ewentualne dotknięcie paneli słonecznych niesie ryzyko porażenia prądem o napięciu 120 volt. Baterie po rozwinięciu, nawet częściowym, bez przerwy produkują prąd i nie można ich wyłączyć. By ograniczyć ryzyko, wszystkie metalowe części kombinezonu astronauty, podobnie jak metalowe narzędzia, których używa, są zaklejone taśmą izolacyjną. Na szczęście Parażynski jest bardzo wysoki, ma długie ręce i może się trzymać stosunkowo daleko od paneli. Zobacz Scotta Parażyńskiego w akcji Eksperci zwracają uwagę na fakt, że miejsce naprawy jest bardzo odległe od śluzy, przez którą astronauci wyszli w otwartą przestrzeń kosmiczną. Droga z powrotem może im zająć nawet godzinę. To bardzo dużo. Do tej pory, podczas spacerów kosmicznych astronauci zawsze byli w stanie powrócić do bezpiecznego wnętrza stacji lub promu w ciągu nie więcej niż 30 minut. Zadania, które Parażyński ma do wykonania są bardzo trudne. Naprawę metodą rozdarcia wymyślono w ciągu ostatnich dni - nie była wcześniej testowana. Gdyby dzisiejsza naprawa się nie powiodła, astronauci podejmą kolejną próbę. Uszkodzony panel ma dostarczać około 15 procent energii potrzebnej na stacji. Jeśli nie uda się go naprawić, budowa stacji może znacznie się opóźnić. Oglądaj na żywo w TV NASA Astronauci promu Discovery odkryli wcześniej jeszcze jedną usterkę baterii słonecznych. Tym razem dotyczy ona przegubu ustawiającego jeden z paneli w stronę Słońca. To kolejne zagrożenie dla przyszłości stacji. Próba naprawy tego przegubu zostanie prawdopodobnie włączona do programu kolejnej misji wahadłowca. Czytaj więcej.