Napisy "Black Lives Matter" pojawiły się w USA w następstwie obejmujących kraj protestów po zabiciu przez policjanta w Minneapolis czarnoskórego George'e Floyda. Napis przed wieżowcem Trump Tower w Nowego Jorku został ukończony w miniony czwartek (9 lipca). W poniedziałek (13 lipca) nieznany sprawca oblał wielkie żółte litery czerwoną farbą. Policja bada incydent, który lokalne media określają przestępstwem kryminalnym. Opisują podejrzanego jako białego mężczyznę w czarnym kapeluszu i czarnej koszulce. Do poniedziałku wieczorem nikt nie został aresztowany. Wcześniej w sprawie usytuowania napisu na 5 Alei na Twitterze starli się prezydent Donald Trump i burmistrz de Bill de Blasio. Amerykański prezydent nazwał mural "symbolem nienawiści". "NYC ucina budżet policjantom o miliard dolarów, a jednak burmistrz Nowego Jorku będzie malował duży, drogi, żółty napis Black Lives Matter na Piątej Alei, zniesławiając tę luksusową aleję. To jeszcze bardziej zantagonizuje nowojorczyków. (...) Zamiast tego, wydaj te pieniądze na walkę z przestępczością!" - radził Trump. Bill de Blasio odpowiedział, że prezydent nie rozumie, iż zarówno 5 Aleję, jak i dużą część kraju, budowali Afroamerykanie. "Twój 'luksus' pochodzi z ich pracy, za którą nigdy nie otrzymali sprawiedliwej rekompensaty. Honorujemy ich. Fakt, że postrzegasz to jako zniesławianie swojej ulicy, jest definicją rasizmu" - napisał burmistrz. W Nowym Jorku napisy Black Lives Matter są malowane w każdej z pięciu dzielnic. W czwartek odsłonięto kolejny w południowej części Manhattanu na odcinku Centre Street. Przemianowano ją na Black Lives Matter Boulevard. W Ameryce podobne napisy zostały zniszczono już wcześniej w dzielnicy Oak Park na przedmieściach Chicago oraz w Martinez w Kalifornii. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski