Wesley Allen Beeler podjechał do punktu kontroli bezpieczeństwa w pobliżu waszyngtońskiego dworca Union Station w piątek około godz. 18:30. Na jego samochodzie były naklejki z wizerunkami broni palnej i hasłami opowiadającymi się za szerokim dostępem do niej. Policja twierdzi, że Beeler przedstawił dokumenty nieuprawniające go do wejścia na teren, gdzie trwają przegotowania do inauguracji prezydenta elekta Joe Bidena. Jak informuje źródło dziennika "New York Times", nie były one sfałszowane, a mężczyzna był zatrudniony jako podwykonawca. Funkcjonariusze policji przeprowadzili przeszukanie pojazdu Beelera. Znaleziono w nim broń palną oraz kilkaset sztuk amunicji. Broń ta nie została zarejestrowana w Waszyngtonie. Mężczyzna pytany przez policję przed przeszukaniem przyznał, że w środku samochodu ma broń. Został aresztowany. Postawiono mu m.in. zarzuty posiadania niezarejestrowanej broni palnej i nielegalne posiadanie amunicji. Zmilitaryzowane strefy w Waszyngtonie Dokumenty złożone w sądzie przez policję nie wyjaśniają, dlaczego mężczyzna próbował dostać się do obszaru o ograniczonym dostępie. Rodzina Beelera utrzymuje, że nie stanowi on żadnego zagrożenia. W sobotę sąd zwolnił go do domu w Wirginii, zakazując przy tym wjazdu na teren Waszyngtonu. Przed prezydencką inauguracją w centrum miasta powstają punkty kontrolne i zamykane są ulice. W centrum miasta powstały zmilitaryzowane strefy "czerwona" i "zielona", ulice patroluje Gwardia Narodowa. Biden sprzeciwia się wezwaniom, by przenieść ceremonię inauguracji sprzed Kongresu do pomieszczenia zamkniętego. Jego komitet inauguracyjny, jeszcze przed szturmem zwolenników prezydenta Donalda Trumpa na Kapitol 6 stycznia, z powodu epidemii planował uroczystość na mniejszą skalę, z ograniczoną liczbą uczestników.