Mario Mauro ogłosił w niedzielę wieczorem, że wycofuje swą kandydaturę na stanowisko szefa PE. Jego rezygnacja oznacza, że Jerzy Buzek będzie jedynym kandydatem. Jak donoszą źródła dyplomatyczne, w ramach rekompensaty dla delegacji włoskiej w EPL najprawdopodobniej Mauro Mauro ma przypaść stanowisko przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych PE. Zdaniem Napieralskiego, daliśmy się ograć, a Donald Tusk i PO, walcząc o prof. Buzka i o prestiżową, ale mało wpływową funkcję w Parlamencie, oddali pole "na innych frontach". - Włosi jak widać dzisiaj zagrali bardzo skuteczną, bardzo inteligentną i wyrafinowaną grę, bo chodziło o ważne stanowiska w Komisji, ważną tekę komisarza i wpływowe miejsca w UE. Przewodniczący Parlamentu jest oczywiście osobą reprezentacyjną; u nas stało się to symbolem kampanii wyborczej. Obawiam się, że zostaliśmy ograni i z drugiej strony oddaliśmy naprawdę bardzo wiele ważnych miejsc, które mogliśmy obsadzić - powiedział na konferencji prasowej w Łodzi Napieralski. Jego zdaniem, dobrze że Polacy pojawiają się na ważnych stanowiskach, tylko za jaką cenę. - Pytanie czy dzisiaj nie doszło do pewnego handlu między politykami z innych krajów, a szczególnie w ramach jednej frakcji, że my za Jerzego Buzka oddaliśmy np. wpływową tekę komisarza, że oddaliśmy bardzo ważne komisje w PE. Moim zdaniem tak było - zaznaczył Napieralski. Lider SLD podkreślił, że pojawia się teraz pytanie co stanie się z kandydaturą Włodzimierza Cimoszewicza na sekretarza generalnego Rady Europy i czy ona został również oddana za poparcie prof. Buzka. Podkreślił, że miejsce, na które pretenduje Włodzimierz Cimoszewicz, jest bardzo znaczące i wpływowe, bo ta funkcja ma możliwość kreowania polityki w UE i poza obszarem Unii. Napieralski obawia się, że "mamy chwilowy sukces" i - jego zdaniem - "zbyt wysoka cena została za ten sukces zapłacona". - Obawiam się, że cena jest strasznie wysoka dla Polaków za to, aby popularna była Platforma Obywatelska - zaznaczył lider SLD.