- Apelujemy, aby oddać głos na SLD-UP. Nie chcemy kłócącej się prawicy, która tak jak kiedyś Akcja Wyborcza Solidarność doprowadziła kraj do kryzysu gospodarczego. Oprócz PiS i PO jest dziś SLD i UP - mówił w Łodzi na spotkaniu z dziennikarzami. Lider Sojuszu zwrócił uwagę, że kiedy kandydaci SLD i UP jeżdżą w czasie kampanii wyborczej po kraju i rozmawiają z ludźmi, to PO i PiS organizują konwencje wyborcze. - Zamykają się w pomieszczeniach, wynajętych halach i przekonują siebie nawzajem wydając na to ogromne pieniądze - ocenił. Przypomniał, że nadchodzący tydzień kampanii wyborczej będzie ostatnią szansą na sprawdzenie tego, co proponują partie polityczne, co mają w swojej ofercie programowej. Pytany o plany na ostatni tydzień kampanii wyborczej, powiedział, że Sojusz "będzie robił swoje". - To są spotkania, rozmowy z wyborcami - dodał i poinformował, że wraz z Wojciechem Olejniczakiem ("jedynka" SLD-UP w Warszawie) przygotowuje dla wyborców niespodziankę. Napieralski przyjechał do Łodzi wraz z wiceprzewodniczącą SLD Katarzyną Piekarską, aby wspomóc w kampanii kandydatkę Sojuszu w regionie łódzkim, Jolantę Szymanek-Deresz. Cała trójka prosto z Łodzi pojechała do Opoczna, gdzie w niedziele odbywają się - po raz pierwszy - prawybory. Jak zaznaczyli politycy lewicy, będą tam nie tylko przekonywać do głosowania na kandydatów SLD-UP, ale również do pójścia na wybory. Jak twierdzą, są zaniepokojeni, że frekwencja w czerwcowych wyborach może być niska. A niska frekwencja spowoduje, ich zdaniem, że mandat polskiego europarlamentarzysty "będzie miał słabe przełożenie w Parlamencie Europejskim".