Podczas rozmowy Erdogan wyraził rozczarowanie brakiem postępów w realizacji porozumienia w tej sprawie między obu państwami. Turecki prezydent podkreślił, że taka strefa jest niezbędna, aby wyeliminować zagrożenie dla jego kraju ze strony kurdyjskiej milicji YPG, którą Ankara uważa za organizację terrorystyczną. Według komunikatu urzędu Turcja uważa, że strefa bezpieczeństwa jest konieczna także dla stworzenia warunków umożliwiających powrót do Syrii uchodźców z tego kraju. Wcześniej Erdogan ostrzegł, że wobec braku realizacji porozumienia w sprawie strefy, wkroczenie wojsk tureckich do północno-wschodniej Syrii jest konieczna i może nastąpić w każdej chwili. Strona turecka poinformował, że z inicjatywą spotkania Erdogana z Trumpem w Waszyngtonie wystąpił prezydent USA. Biały Dom odmówił komentarza. Państwa NATO uzgodniły w sierpniu br. utworzenie strefy w północno-wschodniej Syrii, wzdłuż granicy tureckiej, która - zdaniem Ankary - powinna zostać "wyczyszczona" z bojówek YPG. Turcja chce osiedlić w tej strefie ok. 2 mln syryjskich uchodźców. Obecnie w Turcji przebywa ok. 3,6 mln Syryjczyków, którzy schronili się tam przed trwającą już 8 lat wojną domową w ich kraju. Zdaniem Ankary Amerykanie, którzy popierają zdominowane przez kurdyjskie YPG Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), nie spieszą się z wprowadzeniem strefy. Co więcej Waszyngton ostrzegł przed podejmowaniem jednostronnych posunięć ofensywnych w północno-wschodniej Syrii, gdzie siły USA stacjonują razem z SDF. SDF odegrały decydującą rolę w pokonaniu tzw. Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Waszyngton i Ankara nie mogą również porozumieć się co do szerokości strefy. Turcy domagają się aby wynosiła ona co najmniej 30 km. Napięcia w stosunkach dwustronnych wzmaga decyzja Ankary zakupu rosyjskiego systemu antyrakietowego S-400.