Adwokat Jurij Szmidt powiedział agencji Associated Press, że w nocy z czwartku na piątek Chodorkowski został zaatakowany przez innego więźnia nożem domowej roboty i z pociętą twarzą przebywa obecnie w szpitalu. Adwokat Chodorowskiego twierdzi, że do ataku doszło, gdy jego klient spał. Obudził się z bólu i poczuł, że leje się po nim krew. Konieczne było założenie szwów. Wstępne ustalenia mówią, że cara ropy zaatakował współwięzień, z którym wcześniej Chodorkowski się przyjaźnił. Między nimi miało dojść jednak do konfliktu. Agencja Interfax informuje, że Chodorkowski nie ma zamiaru skierować przeciwko napastnikowi sprawy do sądu. Całą sprawę bagatelizują władze, które twierdzą, że były szef Jukosu ma tylko zadrapany nos. Niedawno pojawiła się informacja, że rosyjskie służby specjalne przygotowują prowokację, w wyniku której Chodorkowski ma zostać zabity. Specsłużby mają rzekomo umożliwić mu ucieczkę po to, by mieć pretekst do zastrzelenia byłego oligarchy. W maju ubiegłego roku Chodorkowski i jego partner biznesowy Płaton Lebiediew zostali skazani na kary po dziewięć lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zwykłym rygorze za przestępstwa gospodarcze - defraudacje i uchylanie się od podatków. We wrześniu sąd złagodził im wyroki do ośmiu lat pozbawienia wolności. Obaj od początku odrzucali wysunięte wobec nich oskarżenia, uważając je za sfabrykowane i politycznie umotywowane. Chodorkowski, który jako szef koncernu naftowego Jukos uważany był za jednego z najbogatszych Rosjan, został umieszczony w kolonii karnej w Krasnokamieńsku w obwodzie czytyjskim, w Syberii Wschodniej (ok. 4700 km na południowy wschód od Moskwy).