Oficjalna wizyta pierwszego wicepremiera, ministra obrony księcia Salmana ibn Abd al-Aziz as-Sauda ma mieć charakter biznesowy. Przedstawiciele francuskiego przemysłu zbrojeniowego będą liczyć na nowe zamówienia i kontrakty. W takim kontekście napaść na księcia ibn Fahda nie mogła przydarzyć się w bardziej niesprzyjającym momencie. Tym bardziej, że łatwość, z jaką napastnicy dokonali rabunku, zacznie z pewnością budzić niepokój o własne bezpieczeństwo wśród członków saudyjskiej rodziny królewskiej przyjeżdżających regularnie do Paryża. Stałym bywalcem stolicy Francji, a szczególnie pięciogwiazdkowego hotelu George V położonego nieopodal Pól Elizejskich, jest właśnie 41-letni Abd al-Aziz ibn Fahd as-Saud, bardziej znany w Arabii Saudyjskiej i w wielkim świecie ze swoich licznych ekstrawagancji i reputacji bogacza-playboya, niż z wpływów w kręgach władzy. Korzystając z dobrodziejstw eksploatacji państwowych złóż ropy naftowej, książę, jak wielu podobnych mu przedstawicieli saudyjskiej rodziny panującej, zbudował swój majątek inwestując w nieruchomości. Jako właściciel wielkich kompleksów mieszkaniowych w Stanach Zjednoczonych i Europie, Abd al-Aziz ibn Fahd as-Saud przebywa często w Paryżu, gdzie widuje się z Saadem Haririm, synem zamordowanego libańskiego premiera Rafika Haririego, z którym prowadzi międzynarodową firmę budowlaną Saudi Oger. Według dziennika "Le Monde", książę był spośród 89 dzieci zmarłego w 2005 r. króla Arabii Saudyjskiej Fahda, jego "ulubionym". W wieku 25 lat piastował już funkcję ministra, ale bez konkretnej teki. Dwa lata później został prawą ręką premiera. W 2011 r. wycofał się jednak dobrowolnie z polityki, choć w oficjalnych rejestrach nadal figuruje jako minister stanu. Książę był śledzony? Czy książę był śledzony, czy też zawinił ktoś z jego najbliższego otoczenia - jedno jest pewne: napastnicy byli doskonale poinformowani, w którym aucie miały znajdować się pieniądze oraz bliżej nieokreślone dokumenty ambasady saudyjskiej, które również zniknęły. I to mimo zachowywanych tradycyjnie przez saudyjskich książąt surowych środków ostrożności. "Saudyjscy książęta podróżują zawsze z własną służbą, kucharzami, sprzątaczkami i ochroną. Rzadko korzystają z obsługi hotelowej - zwraca uwagę członek personelu hotelowego cytowany przez "Le Monde". - Są bardzo nieufni i nigdy nie wiadomo, kiedy się ich spodziewać. Wiadomo za to, kiedy wyjeżdżają, gdyż musimy się wtedy upewnić, by wszystkie bagaże dotarły z wyprzedzeniem na lotnisko". Znaleziono spalone auta złodziei Zmierzający na lotnisko Le Bourget, złożony z dwunastu samochodów saudyjski konwój nie mógł rzeczywiście przejechać niezauważony. Napad - najwyraźniej dobrze zaplanowany - nastąpił w miniony poniedziałek ok godz. 21.15, gdy ośmiu zamaskowanych i uzbrojonych w broń palną osobników przemieszczających się BMW X5 zajechało drogę oddalonemu od reszty konwoju mercedesowi viano przewożącemu pieniądze i dokumenty. Po obezwładnieniu trzech pasażerów, zbiegli z łupem o łącznej wartości szacowanej między 250 tys. euro (według "Le Monde") a 670 tys. euro (według "Le Figaro"). Znaczenia skradzionych dokumentów nie ujawniono; nie wiadomo też, czego dotyczyły. Spalone pojazdy: saudyjski mercedes i bmw złodziei zostały odnalezione trzy kwadranse później, 36 km od Paryża, bez możliwości odzyskania jakichkolwiek odcisków palców.