Oskarżeni należą do grupy Sharia4Belgium, rekrutującej młodych ludzi oraz, jak twierdzi prokurator, prowadzącą kampanię "prania mózgów" i "indoktrynacji" potencjalnych zwolenników radykalnego islamu, również za pośrednictwem mediów społecznościach. Organizacja powstała w roku 2010, a dwa lata później została rozwiązana, jednak według oskarżenia zdążyła namówić na udział w syryjskiej wojnie kilkadziesiąt osób. "To największy proces dotyczący terroryzmu, jaki kiedykolwiek odbył się w Antwerpii", stąd szczególne środki ostrożności - wyjaśniła rzeczniczka policji Veerle De Vries. Domniemany lider grupy Sahria4Belgium Fouad Belkacem został doprowadzony do sądu pod zbrojną eskortą. Początek procesu zbiega się w czasie z podjęciem decyzji przez rząd w Brukseli o włączeniu się w koalicję antyterrorystyczną pod egidą USA, której zadaniem jest walka z organizacją Państwo Islamskie w Iraku i Syrii, rosną więc obawy, że jeszcze więcej obywateli Belgii może chcieć dołączyć do islamskich ekstremistów - komentuje agencja EFE. Uważa się, że część podejrzanych walczy wciąż na wojnie w Syrii; będą oni sądzeni zaocznie. Rodzice wielu młodych mężczyzn, oskarżonych o przynależność do Sahria4Belgium i terroryzm, utrzymują, że ich dzieci nigdy nie dołączyłyby do ekstremistów w Syrii, gdyby nie zostały poddane indoktrynacji przez liderów tej organizacji. Obrona przedstawi swe argumenty we wtorek. Wśród osób, które stanąć mają przed sądem, jest 19-letni Jejoen Bontinck, który - jak podaje EFE - uważa się za ofiarę Sharia4Belgium. Wyjechał on na wojnę do Syrii w 2013 roku, a następnie uciekł do Turcji, skąd do Belgii przywiózł go ojciec. Młody człowiek wychował się w rodzinie katolickiej i przeszedł na islam. Jak poddaje EFE, Bontinck będzie zapewne jednym z najważniejszych świadków oskarżenia. Władze Belgii obawiają się, że zrekrutowani przez radykalne ugrupowania ludzie przejdą w Syrii szkolenia bojowe i wrócą do kraju, by organizować ataki terrorystyczne. Obawy te podzielają rządy oraz służby wywiadowcze wielu innych krajów w Europie, a także USA. Już w styczniu wywiad amerykański ostrzegł, że pochodzący z Zachodu bojownicy są szkoleni w Syrii jako terroryści. Podobne ostrzeżenia sformułowały MSZ Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Według Paryża młodzi ludzie, którzy udają się na wojnę w Syrii rekrutowani są masowo poprzez media społecznościowe, a powracający do Francji dżihadyści będą największym zagrożeniem dla kraju w nadchodzących latach. Służby specjalne krajów europejskich oceniają, że na wojnę w Syrii wyjechało z Europy Zachodniej co najmniej 2 tys. osób, zastrzegając, że dane te są zapewne zaniżone.