Jedyną efektywną szansą geopolityczną dla Polski położonej pomiędzy Niemcami i Rosją jest zwiększenie własnego potencjału poprzez konsolidację terenów leżących pomiędzy nimi. W przeciwnym wypadku jej niepodległość jest okresowa i wynika z osłabienia wielkich sąsiadów, lub ulega likwidacji w wyniku ich ekspansji bądź dominacji w obrębie asymetrycznego związku politycznego. Międzymorze To właśnie z tego powodu w międzywojniu Warszawa próbowała realizować projekt tzw. Międzymorza. Jak słusznie zauważa Jarosław Tomasiewicz w swoim ciekawym tekście zamieszczonym na łamach Nowych Peryferii "polityka ta była tyleż ambitna, co trudna. Nie uwzględniała np. sprzeczności pomiędzy krajami bałkańskimi a przede wszystkim ambicji Czechosłowacji, która polskiego południkowemu projektowi Międzymorza przeciwstawiała własny , równoleżnikowy projekt konfederacji naddunajskiej. Wobec tego , po 1934 roku, Czechosłowację, jako głównego konkurenta do hegemonii w Europie Środkowo- Wschodniej, starano się rozbić, nie pozyskać. Próba zawarcia sojuszu z państwami bałtyckimi spaliła na panewce na skutek konfliktów z Litwą (o Wileńszczyznę) i Łotwą (mniejszość polska w Łatgalii)". Dodałbym od siebie, że przyczyną wszystkich powyższych rozbieżności a nawet konfliktów był nacjonalizm. Również na postawie wobec Czechosłowacji zaważyło przede wszystkim Zaolzie oraz przeświadczenie o tym, że południowy sąsiad targany wewnętrznymi sprzecznościami -a więc nacjonalizmami- jest efemerydą. Cofając się jeszcze dalej w przeszłość ku idei federacyjnej, której rozwinięciem był projekt Międzymorza również musimy stwierdzić, że likwidacja Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej nie tylko spowodowała, że utraciliśmy potencjalnego sojusznika w walce z Sowietami, ale i na długi okres zdestabilizowaliśmy wewnętrznie własne państwo. Zatem już powierzchowna analiza realiów międzywojennych w Europie Środkowo- Wschodniej rodzi w nas konkluzje, że nacjonalizm i związane z nim konflikty terytorialne uniemożliwiły Polsce konsolidację terenów pomiędzy Niemcami i Rosją ergo skazały nasz kraj na okresową niepodległość bądź jej utratę. To właśnie dlatego największe zwycięstwo III Rzeczpospolitej miało miejsce 2 grudnia 1991 roku. Dzięki temu wydarzeniu, które było w istocie triumfem myśli Giedroycia i Mieroszewskiego, uniknęliśmy nacjonalistycznej powtórki z międzywojnia, która dziś mogłaby przynieść podobny rezultat dla państwa polskiego. Powoli wychodząca z etapu osłabienia Rosja z pewnością łatwo rozgrywałaby skonfliktowane ze sobą państwa Europy Środkowo- Wschodniej. Wygranie bitwy nie oznacza wygranie wojny Znane powiedzenie "wygranie bitwy nie oznacza wygranie wojny" zwraca nam jednak uwagę na to, że po udanym zażegnaniu podziałów na naszym geopolitycznym podwórku, które mogłyby się okazać tragiczne w skutkach musimy na nowo spróbować je skonsolidować. W wielu aspektach tak właśnie się dzieje na płaszczyźnie porozumienia ze Szwecją czy wzmacniania Grupy Wyszehradzkiej (ostatnio podejmowane są nawet próby jej poszerzenia o Rumunię). Tak jak w międzywojniu problematyczny pozostaje stosunek obszaru byłej Czechosłowacji do Rosji, jednak tym razem Polsce sprzyja aksamitna rewolucja, która doprowadziła do powstania Czech i Słowacji. Dzięki temu Warszawa ma do czynienia z małymi podmiotami ergo w regionie brak "konkurenta do hegemonii w Europie Środkowej". Na uwagę zasługują jednak również negatywne trendy, które po 2007 roku bardzo się nasiliły. Chodzi mi przede wszystkim o zawartą w I expose ministra Radosława Sikorskiego klauzulę, która jest zresztą wcielana w życie, uzależniającą poziom relacji politycznych Polski ze swoimi sąsiadami od ich PKB. Moim zdaniem to jeden z głównych powodów złych relacji z Litwą. To w niej dopatrywałbym się największego zagrożenia dla zdobyczy 2 grudnia 1991 roku. Konsolidacja regionu Europy Środkowo- Wschodniej ma sens w odniesieniu do rywalizacji jaką Polska prowadzi z Niemcami i Rosją na wielkiej nizinie środkowo i wschodnioeuropejskiej. Ma ona swoje odniesienie również w realiach Wspólnoty Europejskiej o czym warto pamiętać. Z tej perspektywy koncentrowanie własnej aktywności politycznej na poziomie największych graczy tej części świata oznacza dla Warszawy izolację w sensie podwójnym. Zarówno w jej kontaktach z mocarstwami ze względu na zbyt mały potencjał jak i w kontaktach z państwami, które traktowane po partnersku mogłyby wzmocnić nasz południkowy potencjał stanowiąc zaporę dla interesów Niemiec i Rosji. Południkowy blok geopolityczny - następny krok ku budowie Międzymorza Na zakończenie chciałbym odnieść się jeszcze do zarzutu utopijności projektu Międzymorza. Podobny do niego projekt geopolityczny realizuje obecnie Szwecja (Plan Stoltenberga), w dodatku istnieją w tym państwie wyraźne dążenia do włączenia w ten projekt Polski. Ciężko moim zdaniem uznać Sztokholm za państwo nierozsądne, czy karmiące się mitami. Uważam Skandynawów za na wskroś pragmatycznych. Powinniśmy podać im rękę i wspólnie nadpisać kropkę nad i, którym było uznanie niepodległości Ukrainy w 1991 roku. Piotr A. Maciążek Autor jest redaktorem naczelnym serwisu PolitykaWschodnia.pl, ekspertem fundacji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae i Instytutu Jagiellońskiego.