76 eurodeputowanych, głównie z frakcji Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej (EFDD), domaga się rezygnacji KE ze względu na skandal, jaki wybuchł po ujawnieniu dziennikarskiego śledztwa pokazującego wyjątkowo niskie opodatkowanie wielu korporacji przez Luksemburg, w czasie gdy premierem tego kraju był obecny szef KE Jean-Claude Juncker. Autor wniosku o wotum nieufności Marco Zanni z EFDD przekonywał, że Juncker jest antytezą wartości europejskich, a jego dotychczasowe odpowiedzi w tej sprawie są niesatysfakcjonujące. - Wiemy wszyscy, po której stronie jest Juncker, gdy chodzi o miliardy oszczędności podatkowych dla przedsiębiorstw - mówił. Należący do tej samej eurosceptycznej frakcji Steven Woolfe oskarżał szefa KE, że ten jest przyjacielem wielkich koncernów. Pytał, gdzie była zasada solidarności europejskiej, gdy zaatakowano po kryzysie Grecję, podczas gdy ogromne zyski trafiały do kiesy Luksemburga. Stojąca po drugiej stronie barykady politycznej szefowa Zielonych Rebecca Harms również zauważyła, że po wybuchu tej afery pojawiło się wrażenie, że naczelną zasadą, jaką kierują się niektórzy w UE, nie jest solidarność, lecz to, by jedni mogli odnosić zyski kosztem drugich. Apelowała jednak, by nie ograniczać się do symbolicznych rozwiązań w tej sprawie, jak pozbawienie stanowiska Junckera, lecz podjąć konkretne działania, jak wprowadzenie wspólnotowych zasad dotyczących podstawy opodatkowania. Z kolei Gabriele Zimmer ze Zjednoczonej Lewicy Europejskiej nawoływała europosłów do poparcia pomysłu powołania komisji śledczej, która miałaby się zająć tą kwestią. O potrzebie wyjaśnienia sprawy mówił też prof. Ryszard Legutko z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR, PiS). Wskazał, że dochodzenie powinny przeprowadzić władze luksemburskie i niezależne instytucje międzynarodowe, takie jak OECD. Legutko wyraził wątpliwość, czy powinna się tym zajmować Komisja Europejska, bo - jak zaznaczył - nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie. - Niektóre kraje straciły być może nawet miliardy euro ze względu na zastosowanie tych nieetycznych pomysłów niektórych przywódców Luksemburga - mówił Legutko. Jak podkreślił, również sam Juncker potrzebuje wyjaśnienia tej sprawy, bo jego działania jako szefa KE będą odbywały się w cieniu tych zarzutów. Przedstawiciele dwóch największych frakcji politycznych, Europejskiej Partii Ludowej (EPL) oraz socjalistów, bronili jednak Junckera. - Popieramy Komisję i będziemy głosowali przeciwko wotum nieufności - oświadczył szef EPL w PE Manfred Weber. Jak ocenił, wniosek prawicy w tej sprawie nie jest konstruktywny. Według niego czwartkowe głosowanie nie będzie głosowaniem nad KE, lecz nad tym, czy PE pozwoli na sukces skrajnej prawicy. - Ja nie chcę, żeby skrajna prawica odnosiła jakiekolwiek sukcesy, a zwłaszcza w tej izbie - powiedział polityk. Przewodniczący frakcji Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów Gianni Pittella wskazywał z kolei na wzajemne ataki polityczne grup politycznych, jakie pojawiły się wraz z wnioskiem o wotum nieufności dla KE. Przemawiający na początku europoseł EFDD zaatakował socjalistów pytaniem, czy są zadowoleni z wyjaśnień składanych przez Junckera. - Ja na te obelgi nie będę odpowiadał - odcinał się Pittella. Sam Juncker, który przed PE zjawił się z całym składem swojej Komisji, powtarzał swoją diagnozę, że to różnice w systemach podatkowych państw UE pozwalają na wykorzystywanie ich przez międzynarodowe koncerny. - Zastanawiam się, jaka jest zasadność tego wniosku, bo przecież jego autorzy wiedzą, że nie jestem przyjacielem wielkiego kapitału - oświadczył. Dodał przy tym, że jeśli PE zażąda jego dymisji, złoży ją.