Najstarszy prezydent świata ma ósmą kadencję. Konkurent wzywa do protestów
92-letni Paul Biya kolejny raz z rzędu wygrał wybory prezydenckie w Kamerunie. Według oficjalnych wyników ósmą kadencję zagwarantowało mu blisko 54-proc. poparcie w głosowaniu. Takiego rezultatu nie uznaje główny rywal głowy państwa. Podczas protestów w Duali zginęły co najmniej cztery osoby.

Paul Biya jest drugim prezydentem w niepodległej historii Kamerunu sięgającej roku 1960. Polityk rządzi krajem nieprzerwanie od 1982. Było to możliwe po zniesieniu limitu kadencji w 2008 r. Po zakończeniu ósmej kadencji w 2032 r. (trwa siedem lat - red.), Biya będzie miał prawie 100 lat.
Na ogłoszenie oficjalnych wyników wyborów Kameruńczycy czekali blisko dwa tygodnie. Tuż po zakończeniu głosowania 13 października zwycięzcą ogłosił się opozycyjny kandydat Issa Tchiroma. 76-letni były minister ds. zatrudnienia i były rzecznik rządu twierdzi, że wyniki zostały sfałszowane.
- Nie było wyborów, tylko maskarada. Wygraliśmy jednoznacznie - zapewniał Tchiroma. Według wyników opublikowanych przez jego sztab miał zdobyć 54,8 proc. wszystkich głosów zamiast, jak podała Rada Konstytucyjna, 35,19 proc. W sondażu opozycji Biya mógł liczyć "jedynie" na 31,3 proc. poparcia.
Kamerun ma "nowego prezydenta". Krajem wstrząsają protesty
"The Guardian" podaje, że w oczekiwaniu na oficjalne wyniki władze Kamerunu wprowadziły zakaz zgromadzeń, a w obawie przed zamieszkami zamknięto cześć firm. W ekonomicznej stolicy kraju Duali wystąpiły ograniczenia w dostępie do internetu, za które państwowy operator Camtel obwinił "incydent techniczny".
To jednak nie przeszkodziło zwolennikom Tchiromy gromadzić się na wiecach i protestach. Tylko w niedzielę w starciach z siłami bezpieczeństwwa w Duali zginęły cztery osoby.
Według Tchiromy dwie kolejne osoby zginęły, gdy służby bezpieczeństwa otworzyły ogień do cywilów przed jego domem w mieście Garoua, kilka godzin od oficjalnego ogłoszenia wyników.
Zachodnie agencje nie były w stanie potwierdzić tego zdarzenia. Wiadomo jedynie, że domu opozycjonisty strzegą uzbrojeni młodzi ludzie, którzy są gotowi bronić swojego kandydata w przypadku próby aresztowania.
Paul Biya reaguje na protesty. "Niepotrzebnie stracili życie"
Paul Biya w krótkim oświadczeniu podziękował rodakom za ponowne obdarzenie go zaufaniem. "Moje pierwsze myśli kieruję ku tym wszystkim, którzy niepotrzebnie stracili życie w wyniku aktów przemocy i ich rodzinom" - przekazał przywódca kraju.
"Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że według Transparency International administracja 92-letniego Biyi należy do "najbardziej skorumpowanych na świecie".
"Przeciętny Kameruńczyk musi przeżyć za mniej niż 5 dolarów dziennie - wynika z danych Banku Światowego. PKB per capita jest dziś w Kamerunie niższy niż był w 1986 r.
Kamerun targany jest również wewnętrznym konfliktem zbrojnym. W starciach między armią a separatystami w anglojęzycznej części Kamerunu, które rozpoczęły się w 2017 roku od ogłoszenia niepodległości tzw. Ambazonii, zginęło ponad 6,5 tys. osób - czytamy.
Źródło: "The Guardian", AFP, "Rzeczpospolita"












