Styczeń jest zwykle miesiącem, w którym w Anglii odnotowuje się najwięcej przypadków grypy. W ciągu ostatnich pięciu lat średnio notowano tygodniowo 27 infekcji na 100 tys. mieszkańców. W tym roku jest zupełnie inaczej. - Ostatni raz tak niskie wskaźniki mieliśmy wtedy, gdy jeszcze liczyliśmy tylko zgony z powodu grypy, czyli w 1888 roku, przed pandemią grypy z przełomu lat 1889/1890 - powiedział dyrektor z centrum badań nad grypą John McCauley. Do monitorowanych przez RCPG 385 przychodni w trzecim tygodniu stycznia zgłosiły się prawie cztery miliony pacjentów. Spośród tych, którzy przyszli do lekarza, tylko w 35 przypadkach rozpoznano grypę. Oznacza to, że na nieco ponad 100 tys. mieszkańców notowano zaledwie jedno zachorowanie. Równie niewiele osób trafia z powodu grypy do szpitala. W drugim tygodniu stycznia nie hospitalizowano z jej powodu ani jednej osoby. "Prawie wymazana" Simon de Lusignan, dyrektor centrum badań i nadzoru RCGP, zauważa w rozmowie ze Sky News, że pozytywny wpływ na zimowe choroby mogły mieć wprowadzone obostrzenia. Według niego połączenie mycia rąk z zakazem podróży i nakazem utrzymywania dystansu społecznego przyczyniły się do spadku zachorowań. - W naszym "poprzednim stylu życia" przypadków byłoby znacznie więcej - powiedział. Wtóruje mu profesor Martin Marshall, przewodniczący RCPG. - Ma to sens, jeśli weźmie się pod uwagę ograniczenia związane z lockdownem, nakazem dystansu społecznego i zwiększonym naciskiem na utrzymanie dobrych praktyk higienicznych, które obserwujemy w tej chwili. To powstrzymuje rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych, takich jak przeziębienie i grypa, a także COVID-19 - przekazał, cytowany przez "The Sunday Times". Na całym świecie mniej przypadków grypy Również Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) informuje o drastycznym spadku zachorowań na grypę. W ciągu dwóch tygodni od wprowadzenia stanu nadzwyczajnego w marcu 2020 roku zaobserwowano, że częstość występowania wirusa w USA spadła. Testy wykonane od września 2019 roku do lutego 2020 roku odnotowywały średnio 19 proc. wyników pozytywnych. Pod koniec marca wskaźnik wskazywał grypę jedynie w 0,3 proc. przypadków. Trend ten utrzymuje się do teraz. Badacze z CDC uważają, że ma to związek z wprowadzonymi obostrzeniami. Według nich zamknięcie szkół, zakaz masowych zgromadzeń i pierwotny nakaz pozostania w domu przyczyniły się do zmniejszenia liczby zachorowań. Podobne sytuacje miały miejsce w zeszłym roku na całym świecie. Władze Australii przekazały, że w kwietniu 2020 roku odnotowano jedynie 14 przypadków grypy. W czerwcu, gdy na tym kontynencie przypada szczyt sezonu zachorowań, nie wykryto ani jednego. Od kwietnia do października w Chile na grypę zachorowało jedynie 12 osób, podczas, gdy w latach ubiegłych zapadało na nią średnio siedem tys. ludzi. Spadek miał również miejsce w Republice Południowej Afryki, gdzie było 99 proc. mniej przypadków. W Polsce żadnych zgonów z powodu grypy Spadki, choć nie tak gwałtowne jak w innych krajach, obserwujemy także w Polsce. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny (NIZP-PZH) w grudniu 2020 roku mieliśmy 185 tys. zachorowań i podejrzeń zachorowania na grypę. Rok wcześniej było to 508 tys. przypadków. Zeszłoroczny styczeń przyniósł z kolei 544 tys. chorych. Obecny - do 22 stycznia - zaledwie 91 tys. W kraju notuje się także mniej zgonów z powodu grypy. Od maja 2020 roku do dziś nie zarejestrowano żadnych zgonów na grypę, podczas, gdy przed pandemią w marcu, lutym i styczniu zmarły łącznie 53 osoby. Na terenie całego kraju od 1 września 2020 roku do 22 stycznia tego roku zanotowano 973 tys. przypadków zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę i wirusy grypopodobne - wynika z danych NIZP-PZH. W analogicznym roku 2019 w tym okresie było to 2,2 mln przypadków. Z czego to wynika? Eksperci CDC mają swoje wyjaśnienie tej sytuacji. - Globalny spadek krążenia wirusa grypy wydaje się być rzeczywisty i równoległy z pandemią COVID-19 i związanymi z nią środkami łagodzącymi skutki dla społeczności - głosi opublikowane oświadczenie. Simon de Lusignan zauważa także znaczenie mycia rąk. - Jest tak wiele pozytywnych dowodów związanych z myciem rąk. Jeśli znowu wybuchnie pandemia, niektóre z tych środków niewątpliwie powinny pozostać w użyciu - powiedział w rozmowie ze Sky News. Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) mówią z kolei o tym, że "zakaz podróży zakłócił globalny obieg grypy". Według danych opublikowanych przez organizację aktywność grypy jest znacznie niższa, niż się spodziewano. Jej przedstawiciele informują równocześnie, że wnioski należy w tym przypadku wyciągać ostrożnie.