Nielegalne przywłaszczenie majątku i uchylanie się od płacenia podatków - takie m.in. zarzuty rosyjska prokuratura generalna postawiła szefowi koncernu naftowego Jukos. Michaił Chodorkowski, najbogatszy Rosjanin, kilka miesięcy temu popadł w niełaskę Kremla. Chodorkowskiego zatrzymano nad ranem w Nowosybirsku na Syberii, gdzie jego samolot wylądował, by uzupełnić paliwo. - Na pokład wpadła grupa ludzi, krzycząc "FSB. Rzucić broń albo będziemy strzelać" - powiedział Alexander Szadrin, rzecznik Jukosu. Biznesmena przewieziono do Moskwy. - Chodorkowski został w piątek wezwany na przesłuchanie do prokuratury. Mimo to demonstracyjnie zignorował wezwanie i śledczy zdecydowali o doprowadzeniu go z użyciem siły - powiedział przedstawiciel prokuratury. Zdaniem rzecznika Jukosu prokuratura kłamie, bo dzień wcześniej została poinformowana o wyjeździe biznesmena. Chodorkowski miał zeznawać w związku z toczącymi się śledztwami przeciwko koncernowi i jego akcjonariuszom. Po przesłuchaniu postawiono mu zarzuty związane z 6 różnymi artykułami kodeksu karnego, m.in. nielegalne przywłaszczenie majątku państwowego, uchylanie się od płacenia podatków, fałszowanie dokumentów i utrudnianie śledztwa. Zarzuty dotyczą zarówno Jukosu, jak i samego Chodorkowskiego. Prokuratorzy zwrócili się do sądu o aresztowanie oligarchy. Chodorkowski, którego majątek wycenia się na 8 mld dolarów, znajduje się w głębokim konflikcie z Kremlem. Na początku lipca aresztowano jego najbardziej zaufanego współpracownika Płatona Lebiediewa. Prokuratura zarzuciła mu nielegalne przywłaszczenie 9 lat temu 20 proc. akcji producenta nawozów sztucznych, firmy Apatit. Chodzi o sumę 300 milionów dolarów. Już wtedy analitycy mówili, że aresztowanie to cios wymierzony w samego Chodorkowskiego. Ich zdaniem było ostrzeżenie przed "nielojalnością" w czasie grudniowych wyborów parlamentarnych. Sprawa Jukosu postrzegana jako rozprawa tzw. frakcji "czekistów" - byłych oficerów KGB tworzących znaczną część ekipy Władimira Putina z Chodorkowskim. Zapowiadał on wcześniej, że zacznie finansować prawicowe i liberalne ugrupowania pozostające w opozycji wobec partii prezydenta Władimira Putina. Oligarcha nie wykluczał też, że za kilka lat stanie do wyborów prezydenckich.