Z nagrań wynika, że bajecznie bogata współwłaścicielka wielkiego koncernu kosmetycznego "L'Oreal" finansowała kampanie wyborcze Sarkozy'ego i innych liderów rządzącej prawicy w zamian za nielegalne "przysługi" ze strony tych ostatnich. Wszystko wskazuje m.in. na to, że szef państwa obiecał miliarderce, iż zmusi prokuratora do umorzenia wytoczonego jej procesu. Były minister budżetu Eric Woerth (obecnie szef resortu pracy), podejrzany jest natomiast o to, że pomagał tej jednej z trzech najbogatszych kobiet na świecie w... oszukiwaniu fiskusa. Do tego, miał również dostawać od niej łapówki. Minister temu zaprzecza, Pałac Elizejski odmawia na razie komentarzy. Nagrania są analizowane przez policję. Jest jednak problem. Według adwokata 78-letniej Liliane Bettencourt dokonane one zostały również w sposób nielegalny, przez co mogą strącić wartość prawną. Na razie jedyną osobą przesłuchiwaną przez funkcjonariuszy jest właśnie służący miliarderki. Marek Gładysz