Takie ustalenia zapadły podczas wtorkowej rozmowy telefonicznej kanclerz Niemiec Angeli Merkel oraz prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Tematem rozmowy była ogłoszona w poniedziałek decyzja premiera Grecji Jeorjosa Papandreu o przeprowadzeniu referendum w sprawie programu ratunkowego dla tego kraju. "Kanclerz federalna i francuski prezydent uzgodnili, że w środę 2 listopada w Cannes przeprowadzą konsultacje z europejskimi instytucjami i Międzynarodowym Funduszem Walutowym, jak również spotkają się ze stroną grecką, aby porozmawiać o wszystkich działaniach, koniecznych do niezwłocznego wdrożenia ustaleń z 27 października z Brukseli" - poinformował rzecznik niemieckiego rządu. "Niemcy i Francja są zdecydowane zapewnić wraz z europejskimi partnerami pełne i niezwłoczne wdrożenie decyzji szczytu (z 27 października), które dziś są bardziej potrzebne, niż kiedykolwiek wcześniej" - poinformowano we wspólnym komunikacie. Przywódcy obu krajów wyrazili też przekonanie, że uzgodnienia przyjęte na szczycie strefy euro "pozwolą Grecji wrócić na ścieżkę trwałego wzrostu". "Niemcy i Francja chciałyby, aby w porozumieniu z europejskimi partnerami oraz MFW wkrótce przyjęto harmonogram wdrażania postanowień szczytu" - zaznaczono w komunikacie. W poniedziałek premier Grecji nieoczekiwanie zapowiedział zorganizowanie referendum, w czasie którego głosujący wypowiedzą się w sprawie drugiego pakietu pomocy dla Aten, uzgodnionego na szczycie strefy euro w zeszłym tygodniu. W ramach tego pakietu Grecja miałaby otrzymać 130 mld euro od eurolandu i MFW, z czego 30 mld to gwarancje dla inwestorów zachęcające ich do wymiany obligacji greckich na papiery o połowę niższej wartości. Na szczycie strefy euro 27 października uzgodniono również redukcję długu Grecji o 100 mld euro z 50-procentowymi stratami dla posiadaczy greckich obligacji. W zamian kraj ma przyjąć daleko idący program oszczędności, który budzi masowe sprzeciwy obywateli. Według sondaży około 60 proc. Greków odrzuca plany reform. Decyzja Papandreu wywołała we wtorek zdumienie, a nawet irytację wielu polityków w Niemczech oraz zaniepokoiła rynki. Wczesnym popołudniem wartość indeksu DAX na giełdzie we Frankfurcie spadła o 6 proc.