- On nie jest w stanie wygrać - powiedziała pani Clinton o Obamie na zamkniętym spotkaniu z gubernatorem stanu Nowy Meksyk Billem Richardsonem, według relacji dziennika "New York Post". Richardson mimo to poparł potem Obamę. Była Pierwsza Dama nawiązywała do opinii, że Obama, mimo swej ponadpartyjnej retoryki "przerzucania mostów" ponad podziałami, jest politykiem należącym do lewego skrzydła Partii Demokratycznej. W Senacie głosował zawsze zgodnie z zasadami liberalizmu (co w USA oznacza: progresywizmu albo socjaldemokracji). Wypowiedź Clinton komentuje się jednak jako desperacką próbę odwrócenia trendu rosnącego poparcia dla czarnoskórego senatora z Illinois. Zdaniem komentatorów, była First Lady ma minimalne szanse na nominację. Obama ma poparcie około 150 więcej od niej delegatów na konwencję i w pozostałych prawyborach prawdopodobnie utrzyma przewagę. Dysponuje też największymi funduszami na kampanię. Popiera go w dodatku rosnąca liczba znanych polityków. W czwartek były prezydent Jimmy Carter - jeden z superdelegatów - dał do zrozumienia, że opowie się za Obamą. Oświadczył, że wszystkie jego dzieci popierają senatora z Illinois. Superdelegaci to politycy Partii Demokratycznej mający zagwarantowane miejsce i prawo głosowania na przedwyborczej konwencji, która nominuje kandydata stronnictwa na prezydenta. Stanowią oni prawie 20 procent ogólnej liczby delegatów na konwencję (4050). W odróżnieniu od pozostałych delegatów, związanych wynikami prawyborów, mogą oni głosować wedle swego uznania - choć zdaniem obserwatorów będą raczej skłonni poprzeć tego kandydata, który będzie miał poparcie większej liczby zwykłych delegatów.