Imigranci to głównie Irakijczycy, Irańczycy, Turcy, Chińczycy, obywatele Bangladeszu i Sri Lanki - wskazywano na międzynarodowej konferencji na temat nielegalnej migracji. Dwudniowe obrady zakończyły się wczoraj w Sarajewie. Irańczycy i Turcy nie potrzebują wiz do Bośni. Stamtąd więc próbują się przedostać do Chorwacji przez "zieloną granicę" na rzece Sawie i dalej na Zachód. Chińczycy muszą mieć wizy do Bośni, ale nie do Jugosławii. Lecą więc do Belgradu i dopiero potem próbują się dostać nielegalnie do Bośni. Tylko w ciągu jednego miesiąca latem do Sarajewa z Teheranu przyleciało czarterem 3,5 tysiące Irańczyków. Zaledwie 312 z nich powróciło do Teheranu. Przez czerwiec, lipiec i sierpień do kraju powróciło zaledwie 10 procent Irańczyków, którzy przylecieli do Sarajewa. Podobnie ma się sprawa z Turkami. Z ponad 2,9 tys. Turków, którzy przylecieli do Bośni, w lipcu tylko 513 powróciło do ojczyzny. Wczoraj prasa przyniosła wiadomość o dziewięciu Irańczykach, którzy prawdopodobnie utonęli w Sawie, gdy ich łódź przewróciła się w okolicy Bosanskiego Brodu. Jeden z nich przeżył, trwają poszukiwania pozostałych, a właściwie ich ciał. To drugi taki przypadek w ciągu kilku miesięcy; w maju utonęło w Sawie czterech obywateli Iranu, którzy próbowali przedostać się na Zachód. Zdaniem przedstawiciela ONZ, Douglasa Coffmana, Bośnia musi zaostrzyć wymogi wizowe i nasilić kontrolę granic. Powinna też wymagać od przyjezdnych dowodów, że są turystami: okazania biletu w obie strony, rezerwacji hotelowej i odpowiedniej sumy gotówki. Pomoc w powrocie do domu oferuje zatrzymanym nielegalnym podróżnikom Międzynarodowa Organizacja do spraw Migracji - zapewnił jej przedstawiciel Jean-Philippe Chauzy. W krajach, skąd pochodzi najwięcej imigrantów, prowadzi ona kampanię informacyjną ostrzegającą przed niebezpieczeństwem grożącym w czasie nielegalnej podróży przez granice.