Poinformował o tym szef moskiewskiego departamentu reklamy, informacji i wystroju miasta Władimir Makarow, którego cytuje dziennik "Moskowskij Komsomolec". - W kontekście wydarzeń historycznych najpewniej wystawiony zostanie też portret Berii - oświadczył Makarow, zaznaczając, że nie jest to jeszcze przesądzone. Plany władz Moskwy na łamach tej wielkonakładowej gazety ostro skrytykował były dysydent i niezależny dziennikarz Aleksandr Podrabinek. - Jest wątpliwe, aby decyzje moskiewskich władz kogokolwiek mocno zdziwiły. Rosjanie - jak się wydaje - przywykli już do myśli, że dzisiejsze władze Rosji życzliwie patrzą na rehabilitację stalinizmu - ocenił. - Jeśli staliniści rozstawiliby w Moskwie stendy ze swoim idolem i wiecowali na jego cześć przez 365 dni w roku, a antykomuniści równie swobodnie potępialiby Stalina jako największego łajdaka w naszym kraju, to można by uważać, iż żyjemy w stosunkowo pomyślnym demokratycznym państwie - zauważył Podrabinek. - Jednak nam proponuje się coś innego. Trującą ideologię stalinizmu w ładnym opakowaniu "65-lecia Zwycięstwa" serwuje władza - dodał. - Podano, że z prośbą taką do władz miejskich zwrócił się szef moskiewskiej rady weteranów wojny, pracy i organów ścigania Władimir Dołgich. W zeszłym roku ten były sekretarz KC KPZR poprosił władze Moskwy o pomoc w zdjęciu szyldu "Antysowietskaja" z jednej z restauracji. Pomogły. W tym roku prosi o rozstawienie w Moskwie stendów wychwalających Stalina. Rozstawią. A jeśli w przyszłym roku Dołgich poprosi (...) o wysadzenie w powietrze Soboru Chrystusa Zbawiciela w Moskwie i wzniesienie na jego miejscu obiecanego narodowi radzieckiemu Pałacu Rad, to czy władze wyjdą naprzeciw szefowi rady weteranów wojny, pracy i organów ścigania - pyta publicysta. Z kolei szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej Ludmiła Aleksiejewa oznajmiła, że "ci, którzy chcą ustawienia w Moskwie portretów Stalina, dążą do tego, by w Rosji powtórzył się terror państwowy epoki stalinowskiej". - Mój ojciec nie wrócił z wojny. To on służył dobru ojczyzny, a nie Stalin, za którego rządów wymordowano miliony przed wojną, w czasie wojny i po wojnie - podkreśliła. Aleksiejewa zapowiedziała, że jeśli portrety tyrana rzeczywiście pojawią się na ulicach stolicy, to ona obrzuci je jajkami. Natomiast dyrektor Moskiewskiego Biura Praw Człowieka Aleksandr Brod określił plany umieszczenia portretów Stalina na ulicach Moskwy jako "prowokację polityczną". - Zamiar władz (...) by powywieszać na ulicach miasta portrety tego kata można uznać tylko za prowokacje polityczną, chęć sprawdzenia przez stalinowców, czy to przejdzie - oznajmił Brod. W ubiegły czwartek lider Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) Giennadij Ziuganow wyraził zadowolenie z tej inicjatywy, określając ją jako "bezdyskusyjnie celną". Planom tym sprzeciwił się przewodniczący Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Boris Gryzłow z kierowanej przez premiera Władimira Putina partii Jedna Rosja. - Analizując rezultaty Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, trzeba powiedzieć, że to nie Stalin wygrał, a lud - oświadczył. - Jeśli informacja o wystawieniu tych portretów się potwierdzi, to będzie to zła decyzja - powiedział. Moskiewski departament reklamy, informacji i wystroju miasta podał w środę, że portrety z informacją o roli Stalina mają pojawić się na ulicach rosyjskiej stolicy na prośbę organizacji kombatantów II wojny światowej. Większość Rosjan (54 proc.) do dziś podziwia przywództwo zmarłego w 1953 roku Stalina - wynika z grudniowego sondażu, przeprowadzonego z okazji 130. rocznicy jego urodzin.