Wasiljewa przyznaje, że rosyjska armia utajniła nawet dane dotyczące rannych, więc głównym źródłem informacji na ten temat są mieszkańcy Donbasu, rosyjscy żołnierze, którzy wrócili z Ukrainy i nie boją się mówić, oraz matki szukające synów. Dlatego - jak zastrzega - należy podchodzić do tych danych bardzo ostrożnie.Zrozumcie: sprawdzić tego w rzeczywistości nie można. Możecie jedynie siąść tu ze mną i odpowiadać na telefony matek, które szukają swoich dzieci. Takich telefonów jest bardzo dużo i bardzo dużo jest listów - mówi naszemu korespondentowi Wasiljewa. Tłumaczy również, że za wiarygodne członkowie grupy "Gruz 200" uznają tylko te dane, które udało się potwierdzić w kilku niezależnych źródłach. Informacje, podawane przez obrońców praw człowieka i organizacje matek żołnierzy, rosyjski Sztab Generalny nazywa krótko: brednią. (edbie) Przemysław Marzec