Ostatni przedświąteczny weekend upłynął mieszkańcom stolicy Niemiec na gorączkowych zakupach prezentów, spotkaniach z przyjaciółmi i zabawach. Podobnie było w innych częściach kraju. Główne berlińskie bulwary - Kurfuerstendamm na zachodzie i Unter den Linden we wschodniej części miasta - przybrały już na początku grudnia odświętny wygląd, rozbłyskując dziesiątkami tysięcy światełek. Przed Bramą Brandenburską stanęła 22-metrowa choinka, przybrana setkami złotych gwiazd, czerwonych jabłek i aniołami. Na 268 lipach stojących przy Unter den Linden między Bramą Brandenburską a pomnikiem Fryderyka Wielkiego umieszczono 75 tys. m świecących łańcuchów. Po zmierzchu ta część bulwaru wygląda jak miasteczko z bajki. Wzdłuż bulwaru Unter den Linden ulokowały się bożonarodzeniowe jarmarki. Można tutaj zjeść pieczone kasztany i napić się grzanego wina. W okresie adwentu Niemcy wypijają 40 milionów litrów tego trunku - czerwonego wina z dodatkiem korzeni: anyżku, kardamonu, imbiru, goździków i cynamonu. Dla bardziej zgłodniałych przygotowano kiełbaski, kotlety, golonki i oczywiście wiele gatunków piwa. Oprócz artykułów spotykanych także w innych krajach - zabawek, odzieży i słodyczy, handlarze oferują bardzo popularne w tym roku drewniane figurki dziadków do orzechów z saksońskich Rudaw. Największym powodzeniem cieszą się figurki górnika, dziadka palącego fajkę oraz żołnierza. Można je kupić już za kilka euro w tanich sklepach sieci Lidl, Netto czy Aldi. Dla bardziej wybrednych przygotowano wersję luksusową - pozłacanego Mikołaja z diamentami za jedyne 24 tys. euro. Po udanych zakupach bywalcy jarmarków mogą popisać się odwagą, decydując się na przejażdżkę na diabelskim młynie lub jednej z kilku karkołomnych karuzeli. Mniej odważni mogą spróbować swoich sił na łyżwach. Wizyta na jarmarku to ulubiona forma spędzania czasu w okresie przedświątecznym. Z sondaży wynika, że 82 procent Niemców chociaż raz zajrzy w tym roku na taki jarmark. W tym roku organizatorzy zadbali o religijny akcent jarmarków - na Placu Zamkowym, a także przy Operze, znajdują się bożonarodzeniowe szopki. Jednak wciśnięty między restauracyjną szopę a tor samochodowy żłóbek nie cieszy się większym zainteresowaniem. Kto zaplanował dla swoich bliskich bardziej wyszukane prezenty, może udać się do jednego z licznych supermarketów - najdroższego domu towarowego ze stuletnią tradycją KaDeWe, do Arkad na Placu Poczdamskim lub największej berlińskiej księgarni Dussmanna. Panujący w nich tłok właściwie uniemożliwia jednak przemyślany wybór prezentów. 14 procent mieszkańców stolicy Niemiec zamierza wydać na prezenty ponad 400 euro, 22 procent od 100 do 200 euro. Dzięki niedawnej decyzji władz Berlina, w okresie przedświątecznym sklepy czynne są także w niedziele. Handlowcy zacierają ręce, licząc na miliardowe obroty i duże zyski. W tym roku ogromnym zainteresowaniem kupujących cieszą się telewizory plazmowe z płaskimi ekranami, samochodowe urządzenia nawigacyjne, ale także tradycyjnie biżuteria i meble. Chociaż pogoń za prezentami i komercjalizacja świąt przesłania czasami głębszy ich sens, to dla zdecydowanej większości Niemców Boże Narodzenie pozostaje świętem rodzinnym. Z przeprowadzanych od lat sondaży wynika, że aż dziewięciu na dziesięciu mieszkańców Niemiec zamierza spędzić wieczór wigilijny z rodziną - ze swoim partnerem i rodzicami oraz dalszymi krewnymi. Przygotowania do świąt rozpoczynają się w Niemczech już na cztery tygodnie przed Wigilią - w pierwszą niedzielę adwentu. W większości mieszkań pojawiają się w tym dniu adwentowe wieńce z czterema świecami. W pierwszą niedzielę wolno zapalić tylko jedną świecę, a dopiero wraz z upływem kolejnych tygodni można zwiększać ich liczbę, aż do czterech przed samą Wigilią. Dzieci dostają adwentowe kalendarze. Każdy dzień związany jest z niespodzianką - najczęściej czekoladką lub drobną zabawką. Rodziny mobilizują wszystkie siły i wspólnymi siłami, często przy wsparciu znajomych, wspólnie pieką kruche ciasteczka lub "drezdeński keks" z dużą ilością bakalii i marcepana. Nieodłącznym elementem wystroju mieszkań jest choinka. W tym roku w niemieckich domach znajdzie się 28 milionów drzewek, głównie sosen i jodeł. Choinki pojawiają się w domach coraz wcześniej - nawet na kilka tygodni przed Wigilią, co jeszcze dwadzieścia lat temu zostałoby uznane za naruszenie tradycji. Kulinarnym punktem kulminacyjnym niemieckiego Bożego Narodzenia nie jest - w przeciwieństwie do Polski i wielu innych krajów - Wigilia, lecz pierwszy dzień świąt. 24 grudnia wypełniony jest ostatnimi przygotowaniami do świąt. Dlatego na wigilijnych stołach króluje w tym dniu jedna z najbardziej popularnych niemieckich potraw - sałatka ziemniaczana lub pieczona kiełbasa. "W Wigilię nie ma czasu na bardziej wyszukane potrawy" - brzmi najczęściej powtarzane uzasadnienie. Życzenia składa się bez dzielenia się opłatkiem. Niemieckie dzieci nie muszą czekać na pierwszą gwiazdkę, żeby dobrać się do prezentów. Nie ma też miejsca przy stole dla niespodziewanego gościa. W wigilijny wieczór dzieci otrzymują "kolorowy talerz" ze słodyczami i owocami. Do przysmaków należą też własnoręcznie wypiekane przez wielu Niemców kruche ciasteczka w formie gwiazdy, księżyca czy słońca. Margot Kaessman, pani biskup kościoła ewangelickiego-luterańskiego w Hanowerze, przyznała w wydanej kilka lat temu książce, że zdarzało jej się podać na Wigilię pizzę. Ulubioną potrawą w pierwszym dniu świąt jest pieczona gęś. Pojawi się ona na stole w co trzecim domu w Niemczech Wschodnich i w co piątym na Zachodzie Niemiec. Szczególnie dobrą opinię mają gęsi importowane z Polski, uważane za smaczniejsze i zdrowsze od hodowanych w Niemczech. Amatorów tego przysmaku nie odstrasza nawet wyższa cena. W tym dniu Niemcy nie stronią też od pieczonej kaczki, indyka oraz dziczyzny. W związku z postępującą sekularyzacją niemieckiego społeczeństwa, religijne znaczenie świąt Bożego Narodzenia systematycznie spada. 10 procent Niemców nie wie, dlaczego obchodzimy Boże Narodzenie. Do kościoła zamierza pójść w okresie świątecznym co drugi mieszkaniec Niemiec. Tego obowiązku przestrzegają bardziej katolicy (71 proc.) niż protestanci - 61 proc. Po Wigilii ostatnia msza odprawiana jest o godz. 20. W niemieckich kościołach nie ma tradycyjnej "pasterki". "Niemiecka młodzież pozbawiona jest Boga" - alarmuje na pierwszej stronie "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung". Tylko 23 procent niemieckiej młodzieży pochodzi z religijnego domu i uważa się za osoby religijne -podaje tygodnik, powołując się na badania pedagoga z Wuerzburga Hansa-Georga Ziebertza. Polacy i Turcy są znacznie bardziej religijni - podkreśla "FAS". Zobacz nasz świąteczny raport: "Hej kolęda, kolęda..."