Ćwiczeniami, które potrwają do 22 września, dowodzi szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej generał Nikołaj Makarow. Służba prasowa Kremla zapowiedziała w niedzielę, że wśród ich obserwatorów będzie prezydent Rosji Władimir Putin. Szczegóły manewrów nie są znane. Podano tylko, że odbędą się one na czterech poligonach Południowego Okręgu Wojskowego - Prudboj, Kapustin Jar, Aszułuk i Rajewski - oraz że ćwiczone będzie wykonywanie zadań związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa południowo-zachodniego regionu Rosji. Z doniesień mediów w Rosji wiadomo, że w manewrach będą uczestniczyć okręty Floty Czarnomorskiej i Flotylli Kaspijskiej, w tym krążownik rakietowy "Moskwa", oraz że na poligonie Kapustin Jar z powietrza zrzucona zostanie 7. dywizja desantowo-szturmowa, elitarna jednostka szkolona do walk w górach. Wiadomo również, że testowane będą m.in. lądowe pociski balistyczne krótkiego zasięgu na mobilnej platformie samochodowej Iskander-M, pociski manewrujące odpalane z lądu i morza, a także rakietowe systemy obrony wybrzeża K-300 Bastion i Bał. W ubiegłym tygodniu sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen wytknął Moskwie, że ta oficjalnie nie poinformowała Sojuszu Północnoatlantyckiego o celach i scenariuszu manewrów. Cytowany w poniedziałek przez dziennik "Kommiersant" p.o. stałego przedstawiciela FR przy NATO Nikołaj Korczunow zapewnił, że ćwiczenia nie są wymierzone przeciwko sojuszowi lub jakiejkolwiek trzeciej stronie. Rosyjski dyplomata zaprzeczył też, że manewry mają na celu wywarcie presji na Gruzję lub że są wręcz elementem przygotowań do wojny z tym krajem. Obawy takie wyrażają władze w Tbilisi, które przypominają, że w 2008 roku po podobnych ćwiczeniach armii rosyjskiej Gruzja okazała się wciągnięta w wojnę z Rosją, w wyniku której straciła Osetię Południową i Abchazję, tj. 20 proc. swojego terytorium.