Szef dyplomacji Zimbabwe nie wyjaśnił jednak, na jakich warunkach miałoby dojść do współpracy prezydenckiego Afrykańskiego Narodowego Związku Zimbabwe - Frontu Patriotycznego (ZANU-PF) z partiami opozycyjnymi, ani jaka byłaby rola lidera największej z nich - Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) - Morgana Tsvangiraia. Powołanie rządu jedności narodowej w Harare forsowała na zeszłotygodniowym szczycie w egipskim Szarm el-Szejk Unia Afrykańska. Jednak Tsvangirai wielokrotnie deklarował, że dopóki nie zostanie uznane jego zwycięstwo w pierwszej turze wyborów prezydenckich oraz nie ustanie przemoc wobec jego zwolenników, dopóty nie podejmie żadnych rozmów z Mugabem. Nie godzi się również, żeby mediatorem w ewentualnych negocjacjach był wyłącznie prezydent RPA Thabo Mbeki, który zdaniem Tsvangiraia, sprzyja Mugabemu. Mumbengegwi przebywał we wtorek z wizytą w Wagadugu, stolicy Burkina Faso, gdzie rozmawiał z prezydentem Blaisem Compaore. Burkina Faso zasiada obecnie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Tymczasem 15 członków tego gremium debatowało we wtorek w Nowym Jorku nad złożonym przez USA projektem uchwały w sprawie sankcji wobec Zimbabwe i dwunastu czołowych osobistości reżimu prezydenta Roberta Mugabego, w tym jego samego. Większość członków RB ONZ opowiada się za nałożeniem na Harare sankcji, lecz sprzeciwiają się temu mające prawo weta Rosja i Chiny. Głosowanie odbędzie się przypuszczalnie w tym tygodniu. 84-letni Robert Mugabe sprawuje władze w Zimbabwe nieprzerwanie od 28 lat. Pomimo krytyki ze strony społeczności międzynarodowej, w czerwcu ogłosił się zwycięzcą drugiej tury wyborów prezydenckich, w której był jedynym kandydatem. Tsvangirai, zwycięzca pierwszej rundy, wycofał się z rywalizacji wobec szykanowania przez władze jego zwolenników.