W komunikacie szef węgierskiej dyplomacji podkreślił, że "nikt, nawet Bill Clinton, nie może sobie pozwolić na obrażanie Węgrów". Zaznaczył, że Węgrzy zdecydowali o przyszłości kraju w demokratycznych wyborach parlamentarnych. "Panu Clintonowi może nie podobać się decyzja węgierskiego narodu, ale nie może być to wystarczający powód, by były prezydent obrażał nas w taki sposób" - głosi oświadczenie ministra Szijjarto. Minister oświadczył także, że niedopuszczalne jest umniejszanie poświęceń Węgrów w walkach na rzecz niepodległości. W piątek były amerykański prezydent wygłosił na college'u w New Jersey przemówienie, w którym poparł żonę, demokratyczną kandydatkę na prezydenta USA Hillary Clinton i kilka razy z drwiną wypowiedział się o jej rywalu Donaldzie Trumpie. Mówiąc ironicznie o planach Trumpa w sprawie budowy muru na granicy z Meksykiem w celu powstrzymania migrantów, Clinton oznajmił, że można go wznieść także na granicy z Kanadą, a także przez Atlantyk i Pacyfik. Następnie przeszedł do Polski i Węgier i oświadczył, że oba kraje, "które nie byłyby wolne" bez udziału USA, uznały, że "z demokracją jest za dużo kłopotu". "Chcą przywództwa w stylu Putina" - oznajmił. "Dajcie autorytarną dyktaturę i trzymajcie cudzoziemców z daleka, czy czegoś to nie przypomina? - pytał były amerykański prezydent, czyniąc aluzję do Donalda Trumpa.