- Niestety, nie możemy potwierdzić tych informacji. Oczekujemy na oficjalne dane na ten temat od naszych służb specjalnych - oświadczył na konferencji prasowej wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy Danyło Łubkiwski. Podobnie wypowiadają się przedstawiciele służb prasowych Służby Granicznej Ukrainy. - Za wcześnie jeszcze na komentowanie tej sytuacji, ponieważ należy ją rzetelnie zbadać, ale wycofanie wojsk nie jest zadaniem, które można zrealizować w godzinę. Jeszcze w poniedziałek po południu obserwowaliśmy w pobliżu granicy rosyjskie samoloty, helikoptery oraz inny sprzęt - oświadczyła Służba Graniczna. W poniedziałek minister obrony Rosji Siergiej Szojgu przekazał w rozmowie telefonicznej z szefem resortu obrony USA Chuckiem Haglem, że wojska rosyjskie, uczestniczące w manewrach u granic Ukrainy, zostały wycofane do swych stałych baz. We wtorek wiadomość tę skomentowało NATO, które oświadczyło, iż nie zaobserwowano żadnych ruchów armii Federacji Rosyjskiej świadczących o tym, że jest to prawda. NATO informowało wcześniej, że Rosja zgrupowała przy granicy z Ukrainą około 40 tysięcy żołnierzy. Wiceminister Łubkiwski powtórzył tego dnia, że jeśli Rosja zdecyduje się na wtargnięcie na ukraińskie ziemie, spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią. - Jeśli Rosja przekroczy granicę, jeśli rozpocznie się bezpośredni konflikt, to Ukraina udzieli zdecydowanej odpowiedzi militarnej - uprzedził dyplomata. Z Kijowa Jarosław Junko