Rosyjski MSZ w komunikacie odrzucił te oskarżenia i nazwał je "bezpodstawnymi publicznymi insynuacjami".Moskwa uznaje doniesienia Amerykanów za element "kampanii oczerniania". MSZ twierdzi też, że Amerykanie są współodpowiedzialni za rozlew krwi na Ukrainie. Wczoraj rzeczniczka Departamentu Stanu Marie Harp powiedziała, że rosyjskie wojska dokonują ostrzału artyleryjskiego pozycji ukraińskich tuż przy granicy ze swoim zachodnim sąsiadem. Ponadto Amerykanie zauważyli, że prorosyjscy separatyści otrzymują od Rosjan wyrzutnie rakietowe o dużo większym zasięgu niż poprzednio.