Według gazety, powołującej się na brytyjskie źródła dyplomatyczne, czteroliterowych słów angielskich zaczynających się na literę "f", powszechnie uznanych za obraźliwe, było tak dużo, że personel brytyjskiego MSZ miał trudności ze zredagowaniem zapisu rozmowy. Wulgarnych słów na "f" używała przy tym tylko jedna ze stron - twierdzi gazeta. "Kim pan jest, żeby mnie, k..., pouczać" (Who are you to f...lecture me?) - cytuje "Daily Telegraph" Ławrowa w rozmowie z Milibandem. W reakcji na poruszenie przez brytyjskiego ministra sprawy Gruzji, Ławrow miał mu dać do zrozumienia, że nie przyjmie żadnych pouczeń od kraju, który wraz z USA dokonał inwazji na Irak. Po rosyjskiej interwencji w Gruzji Miliband opowiedział się za przewartościowaniem stosunków z Rosją. Według gazety, Miliband w swej nieco ponad rocznej karierze dyplomatycznej nie doświadczył niczego podobnego.