Rzecznik Matthias Schaefer dodał, że Berlin i Ankara prowadzą rozmowy w tej sprawie, a czas pokaże, jak Turcja zareaguje na prośby niemieckich deputowanych o pozwolenie na podróż do bazy w przyszłym miesiącu. Parlamentarna komisja obrony planowała wizytę w bazie Incirlik we wrześniu, jednak premier Turcji Binali Yildirim nie zgodził się na przyjazd niemieckich posłów. Stacjonują tam niemieckie samoloty biorące udział w operacji przeciwko Państwu Islamskiemu (IS). Rząd w Berlinie uważa, że jest to restrykcja wobec Bundestagu po uznaniu 2 czerwca przez niemiecki parlament masakry Ormian za ludobójstwo. Decyzja Bundestagu doprowadziła do wyraźnego ochłodzenia w stosunkach między Berlinem a Ankarą. Wcześniej w piątek rząd Niemiec zdementował podaną przez "Spiegel online" wiadomość, jakoby zamierzał zdystansować się od rezolucji Bundestagu w sprawie masakry Ormian w czasie I wojny światowej. Według historyków w latach 1915-1917 w dokonanych przez siły tureckie rzeziach i deportacjach życie straciło około 1,5 mln ormiańskich mieszkańców ówczesnego imperium osmańskiego. Będąca jego prawnym następcą Turcja sprzeciwia się stosowaniu terminu ludobójstwo w odniesieniu do tamtych wydarzeń. Pod koniec sierpnia minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen mówiła, że Bundeswehra chce nadal - pomimo napięć w relacjach z Ankarą - korzystać z bazy wojskowej Incirlik. Politycy współrządzącej SPD sugerowali wcześniej rezygnację Niemiec z tureckiej bazy. Poseł SPD zajmujący się kwestiami obronności Rainer Arnold powiedział wówczas, że jeśli wizyta parlamentarzystów w bazie będzie nadal niemożliwa, to parlament nie przedłuży mandatu pozwalającego niemieckiemu lotnictwu na udział w operacjach przeciwko IS. Jego zdaniem rząd musi wyszukać inne miejsce stacjonowania samolotów. Niemiecki parlament musi wyrazić zgodę na każdą akcję wojskową poza granicami kraju. Bez zgody SPD zezwolenie na udział w operacji nie będzie możliwe ze względu na układ sił w parlamencie.