Wiceminister spraw zagranicznych Marin Rajkow powiedział, że "nie ma związku między poparciem Bułgarii dla członkostwa Turcji w UE a sprawą odszkodowań". - Bułgaria popiera reformy w Turcji i wszystkie decyzje UE związane z dialogiem między Brukselą a Ankarą. Między Bułgarią i Turcją nie ma otwartych poważnych politycznych problemów, tylko sprawy nierozwiązane, które są tematem dialogu. Wśród nich jest także problem odszkodowań za majątki uchodźców - oświadczył Rajkow. Kilka dni temu minister bez teki Bożydar Dymitrow, odpowiedzialny w centroprawicowym rządzie Bojko Borysowa za politykę wobec Bułgarów za granicą, powiedział, że Bułgaria będzie domagać się od Turcji 20 mld dolarów za majątki, które w 1913 roku Bułgarzy musieli opuścić na ziemiach utraconych przez Bułgarię po przegranej wojnie na Bałkanach. W 1925 roku Sofia i Ankara podpisały porozumienie podające szacunkową wartość ziem i majątków, za które należały się odszkodowania, lecz nie zostały one nigdy wypłacone. W 1983 roku bułgarskie MSZ oceniło ich wartość na 10 mld dolarów. Obecnie według Dymitrowa, biorąc pod uwagę korzyści utracone przez prawie 100 lat, Bułgaria będzie domagać się odszkodowań o łącznej wartości 20 mld dolarów. Wypowiedź Dymitrowa spowodowała negatywną reakcję Ankary. Turecki minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu, cytowany przez media bułgarskie, oznajmił, że "takich wypowiedzi należałoby unikać, ponieważ mogą zaszkodzić przyjacielskim stosunkom między obu krajami". Przypomniał turecki punkt widzenia, że sprawę odszkodowań należy rozpatrywać w powiązaniu ze sprawami odszkodowań za majątki i wypłaceniem emerytur Turkom, którzy musieli opuścić Bułgarię po przymusowej bułgaryzacji w końcu lat 80. ubiegłego wieku. Według Ankary chodzi o 2 mln Turków. W tych sprawach działa specjalna komisja, powołana w 1992 roku po podpisaniu traktatu o przyjaźni, dobrym sąsiedztwie i współpracy między Bułgarią i Turcją.