Jak pisze agencja AP, istnieją dość powszechne obawy, że syryjska broń chemiczna może wpaść w ręce walczących z reżimem prezydenta Baszara el-Asada rebeliantów, wśród których część ma kontakty z Al-Kaidą. Panują też obawy, że broń ta mogłaby zostać użyta do obrony reżimu. Makdissi powiedział na transmitowanej przez telewizję konferencji prasowej, że broń jest chroniona przez syryjskie wojsko i nigdy nie zostałaby użyta "wewnątrz kraju". O tym, gdzie i kiedy mogłaby być wykorzystana, zadecydują generałowie - dodał. - Żadna broń chemiczna ani konwencjonalna nie zostanie użyta przeciwko własnym obywatelom, niezależnie od ewolucji kryzysu - podkreślił. W zeszłym tygodniu Biały Dom ostrzegł Damaszek w sprawie broni chemicznej, mówiąc, że członkowie reżimu Asada zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, jeśli jej nie zabezpieczą. Pojawiły się bowiem doniesienia o przemieszczaniu przez Damaszek części broni chemicznej. Były ambasador Syrii w Iraku Nawaf el-Fares, który przeszedł na stronę opozycji, twierdzi, że reżim Asada nie zawaha się użyć broni chemicznej, jeżeli zostanie przyparty do muru. Jak powiedział Fares w wywiadzie dla BBC, z niepotwierdzonych informacji wynika, że taka broń mogła już zostać częściowo użyta w mieście Hims.