Z kolei rzeczniczka Urzędu Do Spraw Cudzoziemców Ewa Piechota poinformowała, że od początku roku do poniedziałku wnioski o status uchodźcy złożyło 45 obywateli Ukrainy; tuż przed ubiegłotygodniowymi zamieszkami tych wniosków było 24. Rzecznik służby zdrowia MSW Jarosław Buczek powiedział w poniedziałek, że w szpitalach MSW nadal hospitalizowanych jest 17 obywateli Ukrainy - 16 w Warszawie, jeden w Lublinie. - Życiu żadnej z tych osób nie zagraża niebezpieczeństwo. Większość z nich w najbliższych dniach opuści szpital - zaznaczył. "Jeden nie ma ręki i ma poranioną twarz od wybuchu" Jak dodał, w większości są to też osoby, które obrażenia odniosły jeszcze w grudniu i styczniu. Z kolei spośród siedmiu Ukraińców, którzy w piątek przylecieli z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, dwaj przebywają na chirurgii (zostali ranni w ostatnich zamieszkach). - Jeden nie ma ręki i ma poranioną twarz od wybuchu prawdopodobnie granatu, drugi ma uraz klatki piersiowej - wyjaśnił Buczek. Pozostali Ukraińcy wymagali m.in. pomocy okulistycznej, laryngologicznej i ortopedycznej. Obywatele Ukrainy przyjęci zostali nie tylko do szpitali MSW. Ośmiu kolejnych przebywa w krakowskim szpitalu wojskowym. Przewieziono ich wojskowym samolotem CASA. Jeszcze w sobotę szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz informował, że w szpitalach w całym kraju leczonych jest 34 obywateli Ukrainy, a 10 już opuściło szpitale. Poza placówkami MSW i MON są jeszcze w szpitalach w Łęcznej, Tomaszowie Lubelskim i Przemyślu. MSW deklaruje, że w razie potrzeby może dysponować 350 miejscami w szpitalach na potrzeby poszkodowanych z Ukrainy. Na miejscu, w pobliżu Majdanu w Kijowie, są polscy ratownicy medyczni z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. Jak informowali PAP, zgłaszają się do nich głównie osoby z dolegliwościami bólowymi, a także z objawami stresu pourazowego.