Tak mówi były ambasador RP w Indiach, Krzysztof Mroziewicz, komentując sprawę Polaka porwanego w Pakistanie. Dziś rano pakistańska telewizja Geo TV podała, że talibowie przyznali się do zabicia uprowadzonego we wrześniu w Pakistanie polskiego geologa. Rzecznik talibów, przedstawiający się jako Muhammad (Mohammad) powiedział w rozmowie z agencją Reutera, że polski inżynier nie żyje, a jego ciało zostanie przekazane tylko wtedy, gdy zostaną spełnione żądania talibów. - Jeżeli wiadomości z Pakistanu są złe, to zapewne uzyskamy oficjalne ich potwierdzenie już niedługo. Przy czym stuprocentowe nadejdzie dopiero po paru dniach. To są procedury czasochłonne i strasznie trudne do zastosowania na obszarze, nad którym nikt z oficjalnych władz nie panuje - ocenił Mroziewicz. - To się dzieje na terytorium wolnych plemion pasztuńskich między Afganistanem a Pakistanem. Tam stosowane są kodeksy postępowania rodowego, obowiązuje zasada zemsty plemiennej - dodał. Zdaniem Mroziewicza - jeśli medialne doniesienia o śmierci Polaka są prawdziwe - geolog mógł zostać zabity przez porywaczy właśnie w ramach zemsty plemiennej. - Zemsta plemienna polega na tym, że jeżeli ktoś z twojego plemienia zrobił coś złego mojemu plemieniu, ja w takim razie mam obowiązek zrewanżować się za to - tłumaczy Mroziewicz. - Na tamtych obszarach nie ma zastosowania kodeks wartości etycznych, jakim my się posługujemy - podkreślił. W przypadku Polaka mogłaby być to zemsta za polskie zaangażowanie w operację w Afganistanie - ocenił Mroziewicz. - Pasztuni to ludzie tak samo związani z Afganistanem, jak z Pakistanem - przypomniał. - Porwano obywatela obcego kraju, o którym to obywatelu, jak można było domniemywać, wiedziano, że jego rodacy biorą udział w operacji afgańskiej - chociaż ten problem nie był przez talibów podnoszony. Nawet jeśli oni tego argumentu nie podnosili, on gdzieś tam w tle istnieje - powiedział Mroziewicz. Pracownik Geofizyki Kraków został uprowadzony 28 września ok. 200 km na południowy zachód od Islamabadu. 30 stycznia pakistański dziennik "Dawn" poinformował, że porywacze zagrozili zabiciem Polaka, jeśli rząd Pakistanu nie spełni do 4 lutego ich żądań: wycofania sił bezpieczeństwa z terytoriów plemiennych i uwolnienia więzionych towarzyszy porywaczy. W czwartek polskie MSZ potwierdziło, w oparciu o pakistańskie źródła rządowe, informację medialną o przesunięciu przez porywaczy terminu ultimatum. Na pytanie, od kiedy biegnie czas nowego ultimatum, wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder powiedział w czwartek, że odsyła do pakistańskich mediów. Media pakistańskie podawały, że ultimatum zostało przesunięte o 48 godzin. Dzisiaj rano na swojej stronie internetowej pakistańska telewizja Geo TV podała, że Polak został zabity przez porywaczy. Według MSZ nie ma oficjalnego potwierdzenia tej informacji, ale premier Donald Tusk powiedział w Monachium dziennikarzom, że "mamy płynące z Pakistanu, ciągle nieformalne, potwierdzenie, że jednak ta tragedia się wydarzyła". Zaznaczył przy tym: "Mamy nadzieję, póki nie ma dowodów czarno na białym".