Ksiądz Mateusz Dziedzic został porwany przez jedną z lokalnych grup partyzanckich, która chce go wymienić na swojego przywódcę więzionego w Kamerunie. Zdaniem Andrzeja Mroczka z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, jest bardzo prawdopodobne, że nigdy nie dowiemy się o działaniach polskich służb specjalnych, bo takie informacje zagrażają bezpieczeństwu uczestniczących w nich funkcjonariuszy. Mroczek podkreślił, że nasze służby już nie raz przeprowadzały akcje odbicia zakładników, ale do takiej realizacji potrzebne jest dobre rozpoznanie lokalnej sytuacji.Wojsko nie informuje o ewentualnej akcji polskich żołnierzy w celu odbicia porwanego w Republice Środkowoafrykańskiej księdza Mateusza Dziedzica. Według pierwszych doniesień, w działaniach na rzecz uwolnienia księdza mieli się włączyć stacjonujący w afrykańskim kraju wojskowi. Rzecznik Prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Piotr Walatek nie potwierdził tych informacji "Wszelkie działania, jakie są podejmowane, na obecnym etapie nie powinny być podawane do informacji publicznej" - powiedział podpułkownik.Porywacze przedstawili się jako "ludzie Miskina". Początkowo uprowadzili dwóch księży z misji w Baboua. Później jednego z nich - księdza Leszka Zielińskiego - zwolnili.