Wielka Brytania pomaga dotkniętemu katastrofalną powodzią Mozambikowi. Do Republiki Południowej Afryki, sąsiadującej ze spustoszonym przez ulewy krajem, przybyło stu brytyjskich komandosów i cztery śmigłowce. Żołnierze włączą się do operacji ratowniczej razem z amerykańskimi marines. Podczas przyjazdu Brytyjczyków nie obyło się bez dyplomatycznego zgrzytu. Komandosi chcieli zakwaterować się w bazie wojskowej, używanej wcześniej przez wojska południowo-afrykańskie w czasie ich wypraw wojennych właśnie na Mozambik. Władze RPA odmówiły udzielenia zgody na wylądowanie w bazie, ustąpiły dopiero na wyraźną prośbę rządu Mozambiku. Tymczasem każda godzina spóźnienia w nadejściu pomocy oznacza śmierć wielu osób, oczekujących na przybycie pomocy. Wielu ludzi koczuje na dachach domów i drzewach. Ci którzy ocaleli, czekają na żywność i leki. Maszyny z USA, Francji, Niemiec i Hiszpanii odciążą nieliczne śmigłowce RPA, które przez poprzednie tygodnie prowadziły nieustanną akcję ratowania ludzi utrzymujących się z trudem przy życiu na dachach domów, drzewach bądź wystających ponad bezmiar wód kępach, zapewniających im tymczasowy ratunek przed żywiołem. Według informacji ratowników południowoafrykańskich, sytuacja w niektórych regionach Mozambiku zaczyna się poprawiać, dzięki stopniowemu opadaniu wód, nagromadzonych w wyniku czterotygodniowych, tropikalnych opadów. Meteorologowie ostrzegają jednak przed możliwością powtórzenia się tragedii po nadejściu ze wschodu, znad Oceanu Indyjskiego nowego cyklonu "Gloria", który przeszedł już nad sąsiednim Madagaskarem i zbliża się do kontynentu afrykańskiego. Wiele krajów i instytucji międzynarodowych, w tym Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, zapowiedziało pomoc finansową dla Mozambiku oraz umorzenie całości lub części długów tego kraju.